Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Wolfenstein: The New Order • INSIMILION

    Recenzje


    Wolfenstein: The New Order

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: Sierż.Randall
    Utworzono: 11.05.2016
    Aktualizacja: 11.05.2016

    20 maja 2014 miała miejsce premiera nowej odsłony Wolfensteina. Był to debiut szwedzkiego studia MachineGames, którego pracownicy wcześniej brali udział w wydaniu takich gier jak The Darkness czy The Chronicles of Riddick. Gry te w swoim czasie nieźle namieszały na rynku. Czy nowy Wolfenstein także to zrobił? Czy okazał się godnym kontynuatorem jednej z najstarszych serii strzelanek? Przekonajmy się.

    Pobudka!
     
    Akcja gry rozpoczyna się w 1946 desperacką akcją na polskim wybrzeżu, podczas której próbujemy dorwać nazistowskiego generała Wilhelma „Trupią Główkę” Strasse. Ku ścisłości – po raz kolejny – wcześniejsze perypetie z tymże generałem można poznać grając w Return to Castle Wolfenstein (2001) i Wolfenstein (2009). Od początku gra pokazuje, że historia będzie inna niż ta, którą znamy z książek. Alianci nie są już na zwycięskiej pozycji,, nie dominują już w powietrzu, kto inny zaczyna prowadzić w wyścigu technologicznym. Nasza misja od początku idzie jak po grudzie i kończy się przeciwnie to tego, jak wymyśliło sobie dowództwo – to my wpadamy w łapska Trupiej Główki. Dzięki jego łaskawości mamy możliwość wybrania jednej z dwóch możliwych przyszłości. Chwilę później psim swędem uciekamy Generałowi. Jednak ucieczka nie kończy się dobrze – B.J. kończy w stanie wegetatywnym w polskim szpitalu psychiatrycznym we wsi Mała Wieś nad Morzem Bałtyckim (pierwszy drobny prztyczek – Realna Mała Wieś leży w województwie mazowieckim, niedaleko Wyszogrodu). Po czternastu latach pobyt w szpitalu zostaje Blazkowiczowi gwałtownie przerwany… 

    Klimatycznie
     
     
    I tu rozpoczyna się główna akcja gry – zadaniem bohatera jest dowiedzieć się co spowodowało wygraną nazistów i przy okazji dokończyć raz rozpoczętą misję uratowania świata od nich. Czy mu się uda? Sprawdźcie sami.

    System rozgrywki pozostał w głównej mierze taki sam, jak w poprzedniczkach z tej serii. B.J. cały czas jest tak silny, że nosi broń w ilości wystarczającej na wyposażenie kompani piechoty wraz z tysiącami sztuk amunicji. System życia także ma korzenie w pierwowzorach – nie ma cudownego samo-leczenia za pierwszą lepszą zasłoną; trzeba zbierać apteczki i inne wiktuały (chlebki, racje i… psią karmę) samodzielnie. Oprócz tego możemy przekroczyć na jakiś czas magiczne 100% energii. Będzie ona po takim doładowaniu samoczynnie spadać, aż osiągnie swój domyślny maksymalny poziom. W mojej opinii system bardziej pasujący do tej serii gry. Jak już wspomniałem o zasłonach – w komputerowej (w konsolowych też jest, ale trochę kuleje) odsłonie zaimplementowano coś, czego brakuje wielu dzisiejszym FPS-om, a było w ich prekursorach – możliwość strzelania zza węgła. Zrealizowano to w bardzo intuicyjny sposób, trzeba tylko uważać – wiele osłon tylko wydaje się niezniszczalnymi, nawet betonowe słupy po pewnym czasie się rozsypują, co tylko uwydatnia realność świata. Świata, w którym rządzą naziści – to widać i słychać na każdym kroku. Wszędzie słychać język niemiecki, ściany oblepione plakatami propagandowymi, swastyk też nie mało (przez co gra musiała powstać w dwóch wersjach – niemieccy i japońscy gracze tego nie zobaczą). Klimat tej alternatywnej historii dopełniają takie smaczki jak gazety czy ich fragmenty znajdujące się w różnych miejscach. Przedstawiają one alternatywne wersje dobrze nam znanych wydarzeń z historii. Jakich? O tym warto przekonać się samemu.

    BHPowcy nawet tu dotarli

    To nie jedyne rodzaje znajdziek obecnych w Wolfenstein: The New Order. Oprócz tego można znaleźć min. typowe dla serii złote skarby, alternatywną popkulturę czy fragmenty kodów enigmy. Te ostatnie pozwalają nam przedłużyć zabawę w innej nogawce czasu – dzięki nim można odblokować dodatkowe tryby gry np.: nielimitowaną amunicję czy tryb, który nie pozwala umrzeć (zginiesz - zacznij od początku). Co najważniejsze, wszystkie te elementy nie są nachalne i aż się chce spędzić parę dodatkowych minut w danej lokacji na znalezienie brakującego fantu.

    Mamy cię BJ!
     
     
     
    Do kreacji świata dochodzi jeszcze przedstawienie poszczególnych osób. Wydają się wyjątkowo ludzkie – każda ma swoją historię, filozofię i z wielką chęcią o nich opowie, jeśli zapytasz. A warto, bo wszyscy bohaterowie zostali zagrani w znakomity sposób przez aktorów – niczym w dobrym filmie czy przedstawieniu teatralnym. Tu na czoło wysuwa się bardzo dobre oddanie polskiej kultury i przekonań. No i ta myśl, że cały świat usłyszy język polski – bezcenna (Annę Oliwe zagrała Alicja Bachleda-Curuś). Udźwiękowienie też jest zrealizowane na bardzo wysokim poziomie i znakomicie podkreśla akcje gry.

    Nie podoba mi się ta mapa...

    Do pełnej immersji brakuje tylko bardziej realnych broni. Nawet egzemplarze z 1946 roku mają się nijak do rzeczywistych – a jest to coś, co było podstawą w poprzednich grach z serii. Jak już przy strzelaniu jesteśmy – B.J. z większości rodzajów może wziąć po dwa naraz i strzelać z nich jednocześnie. Coś wspaniałego dla tych, co lubią deszcz ognia i ołowiu. Temu rodzajowi graczy będzie brakować tylko jednego – możliwości kombinowania zestawów broni w lewej i prawej ręce. Tylko takie strzelanie bardzo szybko wykańcza zapasy i wtedy, jak to w dawnych grach tego gatunku, mamy duży problem… Ci gracze, którzy preferują podejście bardziej skradankowe, też będą zadowoleni – istnieje broń wytłumiona, a oni zostaną nagrodzeni za ciche rozwiązania. Co prawda jest to mocno uproszczone, a NPC-e czasem bywają kompletnie ślepi i często miewają opóźnioną reakcję. Jednakże biorąc pod uwagę, że to nie jest główny temat gry – jest bardzo dobrze. Ślepota npc’ów to nie ich jedyne niedomaganie. Często nieumiejętnie chowają się przed ogniem Blazko, tj. schowam się, ale głowa mi wystaje. I szybko się okazuje, że więksi przeciwnicy mają słabe punkty, dzięki którym nie stanowią już takiego dużego problemu, przez co stają się dużymi i hałaśliwymi strachami na wróble.

    Przystojniaczek
     
     
    Kolejnym trendem występującym w dzisiejszych grach jest rozwój postaci. I tutaj go nie zabrakło. Został on zrealizowany poprzez cztery proste drzewka umiejętności. Najważniejsze jest to, że poszczególne zdolności odblokujemy po prostu strzelając, używając noża czy rzucając granatami. Dzięki temu nie ma problemu nad zastanawianiem się, w który perk włożyć właśnie zdobyty punkt umiejętności.

    Jakaś nowa matematyka
    Odrobina technikaliów, czyli oprawa audiowizualna. Odgłosy tła są zrealizowane bardzo dobrze – przy właściwych słuchawkach lub głośnikach jest pełne oddanie przestrzenności dźwięków tła. Jeżeli słyszysz np. chrapiącego psa za plecami, to on tam będzie. Dialogi bohaterów zrealizowano w profesjonalny sposób i łatwo rozpoznać pochodzenie osoby mówiącej po samym słuchu. Muzyka bazuje na starych, szybkich rockowych kawałkach, do których dochodzą alternatywne wersje utworów z naszej historii. Są one tak dobre, że dwa lata po premierze nadal do nich wracam. Odnośnie grafiki – wszystkie zamknięte pomieszczenia są wykonane w przepiękny i realistyczny sposób. Obiekty wypełniające przestrzeń są zrobione elegancko i w większości nie rażą klockowatością. Niestety każde wyjście na świeże powietrze niedomaga. Niebo jest takie nijakie – brakuje mu głębi, a chmurom pastelowości. Jeszcze jeden drobny prztyczek - tekstury w niektórych drobnych szczegółach rażą pikselowatością albo płaskością (np. kubki kawy w prologu).

    Wydaje się jakieś znajome
     
    Podsumowując, MachineGames - mimo drobnych niedociągnięć - bardzo dobrze poradziła sobie z dwudziestodwuletnim dziedzictwem serii. Wolfenstein: The New Order to eleganckie połączenie klasyki z dzisiejszymi trendami. Gra spełniła oczekiwania, jakie miałem wobec niej po zapowiedziach. A Szwedom ze studia MachineGames życzę dalszych sukcesów i kolejnych dzieł w tym stylu (jedna już jest - samodzielny dodatek do recenzowanej gry, Wolfenstein: The Old Blood, ale o tym innym razem).
     
    8,5/10
     
    W porównaniu do innych produkcji tego gatunku, takich jak seria Call of Duty czy Battlefield, Wolfenstein: The New Order jawi się jako całkiem spora perła na rynku.



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw