Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Zaginiona Flota 1: Nieulękły • INSIMILION

    Recenzje


    Zaginiona Flota 1: Nieulękły

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: DarkFenrir
    Utworzono: 13.06.2012
    Aktualizacja: 14.06.2012


    Okładka Opis
    • Autor:
      Jack Campbell
    • Tytuł oryginalny:
      Lost Fleet: Dauntless
    • Tłumacz:
      Robert J. Szmidt
    • Rok wydania:
      2012
    • Wydawca:
      Fabryka Słów
    • ISBN:
      978-83-7574-292-3

    Najbardziej znanym w Polsce cyklem z gatunku militarnej science fiction jest z pewnością „Honor Harrington” Davida Webera, która obecnie liczy sobie już kilkadziesiąt tomów. Tak naprawdę miłośnicy tego podgatunku nie mają zbyt wielkiego wyboru jeśli chodzi o dobór lektur. Co ciekawe, cykl Jacka Campbella pojawił się w naszym kraju już kilka lat temu, jednak przeszedł prawie niezauważony. W wielu względach nawet przewyższa on wcześniej wspomnianego autora.

    Głównego bohatera, legendarnego „Black Jacka” Geary’ego, poznajemy w dość trudnej sytuacji – w jednej chwili zostaje on głównodowodzącym niedobitków floty Sojuszu. Położenie, w jakim się znajduje, także nie jest ciekawe. Od jego decyzji zależy, czy zdoła uciec z zasadzki wrogich sił Syndykatu i ocalić niezwykle ważny dla całej wojny wynalazek, który swoją funkcjonalnością bije na głowę nawet skoki nadprzestrzenne. Najpierw musi jednak wrócić do Sojuszu, a to zadanie będzie o tyle utrudnione, że flota jest niezdyscyplinowana, a sam Geary ma przeciwko sobie pozostałych oficerów, od początku niechętnych legendzie.

    Jak nietrudno się domyślić, Campbell zrezygnował z objęcia autorskim spojrzeniem większego wycinka konfliktu, koncentrując się wyłącznie na tytułowej flocie. I tak oto poznajemy tylko skrawki historii Geary’ego (warto wspomnieć, że był on zahibernowany w uszkodzonej kapsule ratunkowej przez blisko sto lat, co miało niebagatelny wpływ na jego postrzeganie rzeczywistości i pozwoliło mu ujrzeć ogrom zmian, jaki dokonał się przez stulecie). Co ciekawe, nie poznamy szczegółów historii, która doprowadziła flotę Sojuszu do obecnego położenia – tutaj autor wręcz odcina się od wcześniejszych wydarzeń i pozwala im biec własnym torem, bez narzucania sobie ograniczeń, jakie mogłyby stanowić wydarzenia nieopowiedziane w książce.

    Takie podejście pozwoliło na zredukowanie do minimum niepotrzebnych wątków i uniknięcie wprowadzania do historii informacji, które przedstawiałyby sobą małą, jeśli nie bliską zeru wartość. Z drugiej strony jednak zabieg ten poskutkował kilkoma dość sporymi nielogicznościami. Pierwsza i najważniejsza – obie strony zdołały zapomnieć już, o co walczą. Przez prawie całą książkę nie przewija się nawet skrawek informacji o genezie tego konfliktu, który trwa już bardzo długo. Dopiero na sam koniec pojawiają się przypuszczenia na temat tego, co mogło wywołać taki stan rzeczy, jednak są to bardzo słabe hipotezy, które, jak można przypuszczać, znajdą swoje odzwierciedlenie w kolejnych tomach cyklu.

    „Nieulękły” cechuje się, niestety, dużą dozą umowności między autorem a czytelnikiem. Nie wiemy praktycznie nic na temat polityki obu stron sojuszu, procesów kolonizacji kosmosu czy chociażby sytuacji na terytorium Sojuszu (informacje, które padają na ten temat, są bardzo szczątkowe). Szczególnie mocno widać to w sferze technologicznej – autor nie wyjaśnia praktycznie żadnego mechanizmu działania poszczególnych broni, statki są nad wyraz podatne na uszkodzenia, a jeden z największych absurdów stanowią prawdopodobnie kartacze używane w walkach. Tak, kartacze na kształt i podobieństwo tych używanych przez floty morskie kilkaset lat temu na morzach. I co gorsza, mają one nieraz większą skuteczność niż bardziej „kosmiczne” uzbrojenie.

    Od samego początku Geary walczy nie tylko z niekompetencją i wrogością pozostałych oficerów floty, lecz także ze swoją legendą. A jak powszechnie wiadomo, ta powstała zupełnie niesłusznie. Wbrew pozorom nie jest to dla protagonisty powód do radości, bo od samego początku jego podwładni przyrównują go wręcz do Boga, i wymagają cudów. Mechanizm ten szczególnie mocno daje się we znaki, gdy we flocie Sojuszu zaprowadzane zostają zmiany w sposobie walki – skostniały sposób myślenia marynarzy przyjmuje tylko jedną słuszną taktykę pt. „Huzia na Józia”. Kiedy dostają rozkaz walki według innej, zapomnianej już strategii, możliwości Geary’ego zaczynają być poddawane osądowi.

    Drobny zarzut można Campbellowi postawić w sferze batalistyki. Z racji obecnego stanu floty Sojuszu uświadczymy w „Nieulękłym” tylko jednej poważniejszej wymiany ognia, jednak i ona nie powala. Autor koncentruje się bardziej na sferze taktycznej niż na faktycznej potyczce, w efekcie czego trudno wyobrazić sobie pole bitwy. Brak też dynamiki w starciach, a jest ona kluczowym elementem military science fiction. Pozostaje mieć nadzieję, że wraz ze wzrostem poziomu umiejętności załóg sytuacja się polepszy.

    „Nieulękły” to zaskakująco dobry i strawny początek długiej sagi, którą porównać można do „Powrotu do domu” Orsona Scotta Carda, z tą różnicą, że do czynienia mamy nie z grupą podróżników, a niedobitkami floty Sojuszu wracającymi na macierzyste terytorium. Nieźle wyprofilowani bohaterowie z charyzmatycznym, do bólu ludzkim Gearym, a także sporo punktów zwrotnych w fabule, to zdecydowanie najmocniejsze strony książki. Nie obyło się bez kilku mniejszych wpadek, drażnić może też postawienie na fikcję i jednoczesne odrzucenie sfery naukowej – jednak jako wstęp do dalszych wydarzeń z cyklu „Nieulękły” sprawdza się wyśmienicie.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:

     



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw