Okładka | Opis |
|
W poprzednim tomie „Zaginionej floty”, „Nieulękłym”, poznaliśmy niedobitki floty Sojuszu, która znalazła się w patowej sytuacji i stała na krawędzi zagłady. Marynarze zdołali jednak wydostać się z pułapki z pomocą Johna „Black Jacka” Geary’ego, awansowanego w dość przykrych okolicznościach z kapitana na komodora, głównodowodzącego całą ocalałą flotą. „Nieustraszony” jest ścisłą kontynuacją „Nieulękłego”, a także kolejnym epizodem w długiej drodze do domu marynarzy.
Drugi tom sagi przynosi dość sporo zmian w funkcjonowaniu floty Sojuszu, a to za sprawą modyfikacji wprowadzonych przez Geary’ego. Oficerów i marynarzy poznaliśmy jako bezmózgie narzędzia, dla których jedyną słuszną taktyką na polu walki była „Huzia na Józia!”. Elementy strategii czytelnik zobaczył dopiero pod koniec pierwszego tomu, tutaj pojawiają się one praktycznie nieustannie, łącząc się z epizodami, które poznaliśmy w „Nieustraszonym”. Krótko mówiąc, rabunku i demolce sił Syndykatu.
Lektura może sprawiać pozory rozciągnięcie akcji przez autora na praktycznie całe siły Sojuszu. Tak naprawdę fabuła opowiadana przez Campbella wręcz kurczowo obraca się wokół jego okrętu flagowego, czyli Nieulękłego. Jednym z wyjątków w całej historii będzie krótki, jednak dość poważny epizod, jaki mocno wpłynie na skład floty podległej Geary’emu na jakiś czas.
Oprócz rozwinięcia historii z „Nieulękłego” w „Nieustraszonym” pojawiają się dwa nowe, ważne dla całej fabuły wątki. Jeden z nich dotyczyć będzie samego Geary’ego i Rione, członkini rządu Sojuszu przebywającej na Nieulękłym. Cierniem w oku komodora będzie zaś uratowany z obozu pracy Syndykatu jeniec wojenny, kapitan Falco, który swoją sławą (lecz nie umiejętnościami) dorównuje legendarnemu „Black Jackowi”.
W recenzowanym tomie znaczenia nabiera teoria powstała jeszcze przy okazji wydarzeń z poprzedniej części. W skrócie mówi ona o istnieniu trzeciej strony konfliktu, która mogła być wręcz prowodyrem wojny między Sojuszem a Syndykatem, a także mieć coś wspólnego z Hipernetem, nieoznaczającym prawdopodobnie „tylko” sposobu na szybszą komunikację.
Chociaż Campbell rozwinął relacje interpersonalne między komodorem a podległymi mu ludźmi, nadal widać dystans, jaki istnieje między nim a resztą załogantów – zbyt mocno da się zauważyć jednak, jak mało miejsca autor poświęca oficerom floty, którzy stanowią ważne ogniwo w łańcuchu dowodzenia. Znamy sylwetki tylko kilku z dowódców, reszta pojawia się jedynie wtedy, gdy wymaga tego fabuła – przez ten zabieg czytelnik nie czuje praktycznie żadnych powiązań między załogami, które w końcu walczą po jednej stronie.
„Nieustraszony” jest dość długim rozwinięciem wątków rozpoczętych w pierwszym tomie sagi, ale zarazem nie można nazwać go właściwym wstępem do naprawdę ostrej jatki z udziałem flot obu stron. Druga część „Zaginionej floty” stanowi raczej dopełnienie obrazu konfliktu, a także sytuacji, jaka panuje wśród niedobitków Sojuszu. I chociaż nadal nie dzieje się w niej zbyt wiele, kolejne tomy przynoszą już znaczną poprawę pod tym względem, co pozwala pozytywnie spoglądać na dalsze przygody Black Jacka.