Okładka | Opis |
|
Zapach Szkła Andrzeja Ziemiańskiego to zbiór opowiadań, który może nie zasługuje w pełni na każde wyrażenie, jakim go określono na tylnej okładce, niemniej nie jest do tego daleki. To świetny kawałek lektury, gdzie polska rzeczywistość miesza się z fantastyką, utrzymaną w tym przypadku w wyjątkowo lokalnych (przynajmniej dla autora) terenach.
Miasto urodzenia Andrzeja Ziemiańskiego – Wrocław – odgrywa w całym zbiorze sporą rolę. Akcja połowy opowiadań dzieje się w tym pięknym śląskim mieście. Trudno odmówić autorowi znajomości Wrocławia, wszak spędził w nim grubo ponad pół wieku, co doskonale widać w bardzo szczegółowym przedstawieniu topografii, swobodnym posługiwaniu się nazwami ulic, zabytków i budynków. Trzeba również przyznać, że każde opowiadanie jakie Andrzej Ziemiański umiejscowił we Wrocławiu jest bardzo dobre – co ma znaczenie, ponieważ resztę utworów znajdujących się w Zapachu Szkła odbiera się raczej średnio. Nie ma w nich punktu zaczepienia, który mogłoby konstytuować coś poza przelotnym zainteresowaniem.
Koncepcje, które posłużyły autorowi do skonstruowania opowiadań nie są szczególnie odkrywcze lub zaskakujące, choć trzeba przyznać, że niektóre z nich mogą być ciekawe. Andrzej Ziemiański zaprezentował tutaj dość szeroki wachlarz pomysłów, zaczynając od duchopodobnych istot i różne formy Polski w alternatywnych rzeczywistościach oraz ich wpływie na "naszą" rzeczywistość, przez jestestwa stricte nadprzyrodzone o niejasnym pochodzenium (choć na pewno związane z Wrocławiem), aż po resztki ludzkości wegetujące na jakiejś odległej planecie oraz luźne wariacje na temat sztucznej inteligencji, profilowania psychosomatycznego w świecie pełnym elektronicznego nadzoru. Ta mieszanka może brzmieć ciekawie, jednak warto przyjrzeć się jej bliżej, ponieważ – gdy przetrawi się każdy utwór Zapachu Szkła – wychodzi na to, że nowy zbiór Andrzeja Ziemiańskiego jest dość nierówno napisany.
Znakomitym przykładem na raczej słabe opowiadanie jest właśnie Zapach Szkła, rozrzucona pod względem czasu i miejsca akcji opowieść o pracy jakiejś monstrualnej aparatury, której największymi efektami są duchopodobne stwory i ryzyko epidemii zombie. W międzyczasie przewija się krótki i niezbyt treściwy wątek damsko-męskiej przyjaźni, stający się główną motywacją głównego bohatera do podejmowania działań. Po lekturze odnosi się wrażenie, że autor próbował zawrzeć w jednym opowiadaniu zbyt wiele wątków i nie doprowadził większości z nich do końca. Z powodu szybckiej akcji całkiem ciekawe pomysły, jak zrzeszenie sekretarek komendantów policji będące szarą eminencją wszystkich służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju, zostały kompletnie bez uzasadnienia fabularnego. Niemniej, trzeba docenić pewne zabiegi autora, który w następnych opowiadaniach starał się kontynuować porzucone wątki.
Luźno powiązane z pierwszym utworem jest Bomba Heisenberga, równolegle opowiadająca dwie historie. Jedna z nich dzieje się w rzeczywistości, w której Jagiellonowie w XX wieku wciąż rządzą Polską i należąc do Państw Osi, w Wietnamie prowadzą wojnę z Amerykanami. Ciekawa koncepcja, choć nieco zbyt mocno bazująca na polskim myśleniu "co by było, gdyby nie rozbiory itd". Niemniej jednak uderza ona w naszą dumę narodową, więc trudno by utwór nie spodobał się osobom uważającym historię Rzeczpospolitej za pasmo niesprawiedliwości dziejowych. Drugą osią Bomby Heisenberga są przebłyski pewnego młodzieńca testującego sprzęt do zaprogramowanego śnienia – w końcu w pewnym momencie lektury obie rzeczywistości zaczynają się przenikać i czytelnik dostaje wyjaśnienie czemu się tak dzieje. Co prowadzi do kolejnego utworu – Legendy.
To zdecydowanie najbardziej rozwnięte opowiadanie zbioru i trudno nie mieć wrażenia, że powstał jako fabularne uzupełnienie poprzedniego (o ile nie dwóch poprzednich). Wyjaśnia pewne mechanizmy, które mogły być niezrozumiałe w Bombie Heisenberga, dorabia do nich tło wydarzeń, skupiając się na wątku przenikania się dwóch rzeczywistości. O ile jedna z nich jest zwyczajnym Wrocławiem, to druga jest światem, w którym Polska najwyraźniej opanowała cały świat i jej azjatycka prezydent o imieniu Asia (tak, tak) stara się coś osiągnąć. Co? - to nie jest wyjaśnione, a jeśli jest, to nie w taki sposób, który dawałby czytelnikowi przeświadczenie, że opowieść jest kompletna. Czynnikiem wyróżniającym Legendę spośród innych opowiadań tego zbioru jest dobre przygotowanie głównych bohaterów. Autorowi oczywiście nie udało się stworzyć postaci całkowicie wolnych od wad, niemniej z całego zbioru właśnie je zapamiętuje się najwyraźniej. Legenda również w pewien sposób kończy luźno powiązany cykl opowiadań Zapachu Szkła. W związku z czym należy powiedzieć, że pierwsze trzy utwory sprawiają całkiem dobre wrażenie i czytelnik ma przeświadczenie, że zaznajamia się z jedną historią opowiedzianą z różnych perspektyw. Następne opowiadania mają już bardziej zamkniętą strukturę, przynajmniej pod względem fabularnym, więc ich odbiór staje się kompletniejszy.
Waniliowe plantacje Wrocławia to dość dziwny utwór z jednego zasadniczego powodu – przez całą lekturę dowiadujemy się kim jest główny bohater. Każda nowa informacja wprowadza nieco więcej zamętu, a jego poziom w końcu osiąga apogeum, po czym opowiadanie się kończy, zostawiając czytelnika z mnóstwem pytań. Trzeba stwierdzić, że zabieg ten udał się autorowi naprawdę świetnie, choć Waniliowe plantacje Wrocławia mają inną wadę. Są nią postacie drugoplanowe, za pośrednictwem których poznajemy głównego bohatera. Ich zachowania są absurdalne, nieprzystają do rzeczywistości wytworzonej przez Andrzeja Ziemiańskiego; czytając, odnosi się wrażenie, jakby nagle autor cofnął się poziomem do groteskowości Achai, co ogólnie rzecz biorąc może budzić bardzo złe wrażenie. Niemniej fabuła jest ciekawa, a znany motyw "odkrywania swojej własnej tożsamości" jest zrealizowany naprawdę solidnie.
Lodowa opowieść to krótka historia o potomkach ludzkich, którzy niegdyś rozbili się na bardzo niegościnnej planecie. O ile w poprzednich utworach autor stworzył albo interesujące koncepcje, albo ciekawe postacie, to tutaj przez większość czasu czytelnik może czuć się znudzony. Wewnętrzne dywagacje głównej bohaterki są mało zajmujące, świat przedstawiony przez osiemdziesiąt procent opowiadania nie ma nic ciekawego do zaoferowania, a gdy już pojawia się jakiś element akcji, coś zaskakującego, to przedstawienie nowego bohatera jest tak absurdalnie nieprzystające do jego słów, że postacie drugoplanowe z Waniliowych plantacji Wrocławia nagle nabierają sensu. Zdecydowanie najsłabsze z opowiadań Zapachu Szkła.
Czasy, które nadejdą są dość przyjemnie napisanym utworem o świecie, gdzie psychosomatyczny stan człowieka ( jego "osobowość" stanowi podstawę do podejmowania czynności prawnych. Rodzi to spore konsekwencje dla głównego bohatera, który dostał wilczy bilet i nie ma żadnych szans na znalezienie jakiejkolwiek pracy. Kierowany desperacją decyduje się na zakup broni i wkracza na drogę rozboju. Oczywiście, gdyby system oceniający jego stan działał właściwie, nie byłoby o tym mowy, jednak "coś" się popsuło i główny bohater zyskał ogromnego sojusznika w osobie swojej własnej osobowości uroczo sobie hasającej po systemie informatycznym całego świata. Zasadniczym problemem nie jest tutaj sam pomysł czy nawet postacie, ale jego realizacja – główne zdarzenie, które konstytuuje całe opowiadanie w żaden sposób nie jest wyjaśnione. Nie są nawet podane możliwe hipotezy innych postaci na temat tego co mogło się stać. Czytelnik otrzymuje konglomerat akcji, coraz większych "zbiegów okoliczności", reakcji postronnych na stan głównego bohatera i tyle. Koniec końców, Czasy, które nadejdą czyta się przyjemnie, ale nie można powiedzieć, żeby był to dobry utwór z punktu widzenia konstrukcji samej opowieści.
Ostatnim opowiadaniem jest Autobahn nach Poznań, które prezentuje nam postapokaliptycznych najemników z Wrocławia śpieszących na pomoc konwojowi poznańskich ciężarówek atakowanych przez różnego rodzaju mutanty. O ile fabuła nie jest jakoś szczególnie błyskotliwa, to na uwagę zasługuje tutaj zastosowany język – autor wprowadził luźną mieszankę niemieckiego, rosyjskiego i angielskiego, przeplatanego oczywiście polskim. Brzmi to ciekawie, choć czyta się dosyć ciężko. Jeśli zaś chodzi o świat przedstawiony i postacie, to nie można stwierdzić, aby cokolwiek się wybijało ponad przeciętność – sytuację ratuje nieco fabuła, choć dopiero od połowy utworu. Niemniej jest to całkiem dobre zakończenie książki, ponieważ ponownie wprowadza nas we "wrocławskie klimaty", w których Andrzej Ziemiański czuje się bardzo pewnie.
Zanim przejdzie się do zakończenia i podsumowania Zapachu Szkła, należy wygłosić kilka słów na temat języka, jakiego używa autor we wszystkich opowiadaniach. Najprościej ująć to za pomocą porównania do Achai – język jest potoczny, opisy są krótkie i treściwe, bohaterowie wygłaszają swoje prawdy, miejscami logicznie je uzasadniając, miejscami prezentując myślenie życzeniowe lub kompletny brak racjonalizmu. Pod względem stylu, w każdym utworze jest bardzo podobnie – Andrzej Ziemiański nie sili się zbytnio na stylizację swoich opowiadań. Każde z nich czyta się bardzo łatwo, większość opisów można sobie odpuścić, ponieważ ważne informacje autor przekazuje za pośrednictwem dialogów. I o ile postacie w niektórych utworach dobrze spełniają role objaśniającą czytelnikowi świat i zachodzące w nim zdarzenia, to w innych wypadają zwyczajnie źle. Choć większość Zapachu Szkła czyta się całkiem przyjemnie, to w pewnych momentach odbiorca zwyczajnie zachodzi w głowę dlaczego bohaterowie bez żadnego logicznego wytłumaczenia zachowują i wypowiadają się jak kretyni. To spora wada tych utworów, ale jeśli ktoś nie jest przeczulony na brak transparentności między działaniami i słowami postaci, a resztą świata, to nie będzie tego w żaden sposób odczuwał.
Konkludując, Zapach Szkła nie jest zbiorem wybitnym lub wgniatającym w ziemię formą i koncepcjami, jednak czyta się go bardzo przyjemnie i bliska tematyka (Polska w różnych rodzajach altertywnych rzeczywistości) sprawia, że pomimo wyraźnych wad, czyta się ją zaskakująco dobrze. Niektóre opowiadania są wyraźnie lepiej napisane i bardziej przemyślane, inne natomiast powinny jeszcze trochę poleżeć na dysku twardym i doczekać się sporej korekty (albo rozwinięcia w utwór przypominający Legendę). Czynnikiem wyróżniającym Zapach Szkła jest luźne powiązanie trzech pierwszych utworów, co wyszło interesująco i pozwoliło nieco bardziej wniknąć w rzeczywistości skonstruowane przez autora. I choćby dlatego warto sięgnąć po najnowszy zbiór opowiadań Andrzeja Ziemiańskiego.
6/10
Zapach Szkła to dzieło autora Achai i czuć to w każdym zdaniu, nawet jeśli akcja dzieje się we Wrocławiu, alternatywnych rzeczywistościach czy nawet na jakimś nieznanym krańcu galaktyki.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.