Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Zatopione Miasta • INSIMILION

    Recenzje


    Zatopione Miasta

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Oceansoul
    Utworzono: 27.12.2012
    Aktualizacja: 27.12.2012


    Okładka Opis
    • Autor:
      Paolo Bacigalupi
    • Tytuł oryginalny:
      Drowned Cities
    • Tłumaczenie:
      Łukasz Małecki
    • Rok wydania:
      2012
    • Wydawca:
      Wydawnictwo Literackie
    • ISBN:
      978-83-08-05006-4

    Paolo Bacigalupi znany był do tej pory wśród polskich czytelników jako autor zbioru opowiadań „Pompa numer sześć” i powieści „Nakręcana dziewczyna” wydanych razem w jednym z tomów serii Uczta Wyobraźni. W tym roku na rynek trafiły „Zatopione Miasta” — jak się okazuje, książka skierowana do zupełnie innego odbiorcy, epatująca brutalnością, niezwykle emocjonalna i wpisująca się w dość modny ostatnio nurt dystopijnej fantastyki dla starszej młodzieży.

    Śledzimy poczynania Mahlii i Mouse’a, dwójki nastolatków z niewielkiej wioski. Ona jest butnym wyrzutkiem pozbawionym prawej dłoni, on wrażliwym samotnikiem, który niegdyś ocalił jej życie. Marzą o lepszym losie, ale nie mają możliwości, by o niego zawalczyć — nie w zniszczonym, zdegenerowanym świecie, gdzie większość ludzi żyje w skrajnej nędzy i myśli tylko o przetrwaniu, a zwalczające się frakcje partyzanckich ugrupowań są gotowe zamienić w piekło dolę każdego, kto nieopatrznie stanie na ich drodze. W Zatopionych Miastach upadły nie tylko wytwory cywilizacji, ale przede wszystkim człowieczeństwo.

    Warstwa emocjonalna powieści jest niesłychanie przejmująca, a Bacigalupi nie szczędzi czytelnikom opisów na wskroś naturalistycznych, ukazujących koszmar wojny. Żołnierze zabijają dzieci lub siłą wcielają je do armii, członkowie antagonistycznych ugrupowań torturują złapanych w niewolę, a bestia będąca mieszanką genów ludzkich i zwierzęcych rozdziera hordy wrogów na strzępy. Niesprawiedliwość i przemoc, których doświadczają raz po raz bohaterowie, bezsilność i udręka, które odczuwają — to najlepiej zrealizowany element utworu, przesądzający o tym, że warto się z tą lekturą zapoznać. Wysuwa się on na pierwszy plan, próbując tuszować inne komponenty, pozostawiające nieco do życzenia.

    Fabuła „Zatopionych Miast” jest liniowa i jednowątkowa, a zarazem niezbyt oryginalna — bohaterowie poruszają się z jednego punktu do drugiego, czasem rozdzielają, by potem znów połączyć siły. Pełnowartościowych wątków pobocznych niestety zabrakło. Podobnie wygląda kwestia postaci — autor poświęcił całą uwagę Mahlii i Mouse’owi, ledwo nadgryzł rozterki Toola, wspomnianej bestii o zmodyfikowanym kodzie genetycznym, zaś o motywacjach pozostałych osób występujących na kartach powieści można zapomnieć. Szczególnie razi to w przypadku dowódców armii, którzy wydają się okrutni nie z konkretnego powodu, ale po to, by ułatwić pisarzowi poruszenie czytelnika ich bezlitosnym zachowaniem.

    Brakuje także lepiej zarysowanego tła całego konfliktu między frakcjami oraz genezy powstania Zatopionych Miast. Możliwe, że w tym przypadku winę ponosi wydawca, książka jest bowiem drugim tomem cyklu „Ship Breaker”, a część pierwsza ukazać ma się dopiero w przyszłym roku. Niezależnie od przyczyny, powierzchownie nakreślona scenografia psuje odbiór, przynajmniej tym czytelnikom, którzy po Bacigalupim oczekiwali ciut więcej niż wartkiej akcji i poruszającej problematyki.

    Dystopijne wizje zdają się być aktualnie niezwykle modne w młodzieżowej fantastyce, a przez to trudno uniknąć powtarzania pewnych schematów. Młodzi bohaterowie jako najwrażliwsze i niezdeprawowane jednostki w postapokaliptycznych realiach; przyjaźń w świecie, w którym ludzkie odruchy i humanitarne wartości nie mają już racji bytu; silniejsi i lepiej uzbrojeni sprawujący absolutną kontrolę nad życiem słabszych — to wszystko już dobrze znamy. „Zatopione miasta” cierpią trochę na syndrom „Igrzysk śmierci”, ale na szczęście, mimo wszystkich wymienionych wyżej mankamentów, proza Bacigalupiego wciąż stoi o kilka pisarskich klas wyżej od przereklamowanej trylogii Suzanne Collins. Amerykanin posługuje się językiem prostym, ale nie prostackim, a co najważniejsze — udało mu się uniknąć ckliwości i patosu. W jego wykonaniu temat dzieci siłą wciągniętych w wir wojny jest boleśnie prawdziwy i głęboko przejmujący. W ogólnym rozrachunku warto dać powieści szansę, ale lepiej nie windować swoich oczekiwań.


    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:
     




    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw