Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Zgroza w Dunwich • INSIMILION

    Recenzje


    Zgroza w Dunwich

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Oceansoul
    Utworzono: 28.01.2013
    Aktualizacja: 28.01.2013


    Okładka Opis
    • Autor:
      H.P. Lovecraft
    • Tytuł oryginału: -
    • Tłumacz:
      Maciej Płaza
    • Rok wydania:
      2012
    • Wydawca:
      Vesper
    • ISBN:
      978-83-7731-098-4

    Czy jest na sali ktoś, kto nie słyszał wcześniej o Samotniku z Providence albo nie kojarzy wizerunku Cthulhu zakorzenionego w popkulturze? Nie sądzę. Twórczość Howarda Phillipsa Lovecrafta znana jest powszechnie nie tylko koneserom literatury grozy, lecz także tym, którzy od książek stronią — natknęli się za to na liczne wytwory ludzkiej kreatywności wykorzystujące dorobek pisarza, poczynając od filmów, poprzez gry komputerowe i planszowe, na odzieży i wszelakich gadżetach kończąc. Jedną i drugą grupę odbiorców powinien zainteresować wydany pod koniec ubiegłego roku zbiór „Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści”.

    Na blisko ośmiusetstronicowy tom składa się piętnaście opowiadań z lat 1917-1937, uszeregowanych chronologicznie. Znajdziemy wśród nich najbardziej znane teksty autora, jak choćby „Zew Cthulhu”, „W górach szaleństwa”, „Widmo nad Innsmouth” czy tytułową „Zgrozę w Dunwich”. Dzięki takiemu układowi publikacji można prześledzić, jak ewoluowały styl Lovecrafta i koncepcja utworów, które stawały się coraz dłuższe, coraz bardziej rozbudowane i wzbogacone o większą ilość informacji dotyczących fikcyjnych istot pojawiających się w opowiadaniach, ochrzczonych przez jednego z korespondentów pisarza „mitologią Cthulhu”.

    Czytając zebrane utwory, szybko dostrzega się elementy charakterystyczne w prozie Lovecrafta, obecne w większości napisanych przez niego tekstów. Pierwszym z nich jest specyficzny bohater — z reguły samotnik, umysł dość światły, człowiek nauki, stopniowo wątpiący we własną poczytalność pod wpływem dziwnych zjawisk, które go otaczają, czy to podczas niebezpiecznej wyprawy w nieznane tereny, czy to podczas odkrywania tajemnic związanymi z korzeniami swojego rodu. Postaci te wyróżniają się często w swoim fikcyjnym środowisku, ale już od siebie nie różnią się prawie wcale. Tak naprawdę człowiek służy pisarzowi jako narzędzie, za pomocą którego opisuje i komentuje zjawiska czy odkrycia mające budzić grozę.

    Równie powtarzalna jest konstrukcja utworów, drobiazgowo opisujących przeżycia i rozmyślania protagonistów, zmierzająca z wolna do punktu kulminacyjnego. Często mamy do czynienia z zaburzeniem chronologii — najbardziej szokującym faktem pisarz zawsze dzieli się z czytelnikiem dopiero w ostatnim akapicie, nawet jeśli bohater dowiedział się o tym kilkanaście stron wcześniej bądź też całą historię opowiada z perspektywy czasu, znając jej zakończenie. Owe odkrycia są więc pozbawione komentarza, Lovecraft zostawia czytelnika sam na sam z — w zamyśle — zaskakującym zwrotem akcji. Co znamienne, opowiadania nie obfitują w dialogi, a cała treść zawiera się w długiej, mało dynamicznej narracji.

    Te charakterystyczne rysy prozy Samotnika z Providence można potraktować także jako wadę i zarzucić utworom ze zbioru schematyczność. Czytanie wielu opowiadań pod rząd potrafi zmęczyć, ich przewidywalność i powtarzalność zaczyna coraz bardziej przeszkadzać czytelnikowi, po części także dlatego, że teksty Lovecrafta dość mocno się zestarzały — trudno przerazić nimi współczesnego odbiorcę. Wyprawę do klasyki literatury grozy podejmuje się raczej w celach poznawczych, by rozkoszować się tym wyjątkowym, wyszukanym stylem i zaznajomić się z koncepcjami, które dziś już trącą myszką, ale wiek temu uchodziły za pionierskie. Najlepszą radą na zniwelowanie tej wady może być po prostu oszczędne dawkowanie sobie kolejnych utworów.

    Tym, co sprawia, że zbiór wydawnictwa Vesper wyróżnia się na tle innych antologii opowiadań H.P. Lovecrafta, jest nowy przekład Macieja Płazy oraz wspaniałe ilustracje autorstwa Johna Coultharta — z okładki spogląda na czytelnika budzący grozę Cthulhu, z kolei wewnątrz podziwiać można wizerunki Dagona, Shub-Nigguratha, Azathotha czy Tsathoggua. Żałować można jedynie, iż tom nie doczekał się wydania w twardej oprawie, które prezentowałoby się w biblioteczce jeszcze efektowniej.

    Jeśli zaś chodzi o przekład Macieja Płazy — który dokonał także wyboru opowiadań oraz napisał wnikliwe, obszerne posłowie na temat twórczości i życia Lovecrafta — to z całą pewnością udało mu się oddać specyficzny styl oryginału. Jak stwierdza tłumacz, piszący na początku XX wieku autor posługiwał się po wielokroć słownictwem czy konstrukcjami właściwymi raczej dla angielszczyzny z XVIII wieku, a z kart jego utworów przebija fascynacja literaturą tego okresu. Sięgał po słowa, które wyszły z użycia, i tę staroświeckość udało się Maciejowi Płazie oddać w polskiej wersji opowiadań — czego o większości z poprzednich tłumaczeń powiedzieć nie sposób.

    To właśnie z uwagi na nowy, dopieszczony przekład, zarówno ci czytelnicy, którzy w swoich zbiorach nie posiadają jeszcze prozy Lovecrafta, jak i odbiorcy zafascynowani mitologią Cthulhu, chcący obcować z opowiadaniami w kształcie najbliższym oryginałowi, powinni rozważyć wybór tego właśnie zbioru. „Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści” to synteza tego, co u Lovecrafta najlepsze i najbardziej charakterystyczne, do tego podane w wyszukanej i dopracowanej formie.


    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:
     




    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw