Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Vampire: the Masquerade - Bloodlines • Recenzja • INSIMILION

    Vampire: the Masquerade - Bloodlines


    Recenzja

    Działy gier » Vampire: the Masquerade - Bloodlines » Ogólnie o grze
    Autor: Orick
    Utworzono: 02.08.2009
    Aktualizacja: 02.08.2009

    "Few creatures of night have captured our imagination like vampires".

    Mroczna bestia nocy – wampir – towarzyszy ludzkości już od wielu wieków. Jego mit, jako bezwzględnego krwiopijcy, atakującego znienacka, znany jest nam z takich tytułów jak „Dracula”, Brama Stokera, „Buffy – Postrach wampirów” czy dosyć popularnej ostatnio serii Stephanie Meyer. Za każdym razem jednak wampir przedstawiany był inaczej, to jako szkaradna bestia, to jako mroczny i enigmatyczny lord, lub jako świecący się jak bożonarodzeniowa choinka nastolatek. Obliczy wampira mogliśmy poznać tysiące, lecz pojawił się system RPG Wampir: Maskarada, który wszystkie dotychczasowe mity połączył w jedność, tworząc mroczny i brutalny świat, w którym wampiry i śmiertelni żyją obok siebie... Narracyjny styl systemu sprawił, że każda rozgrywka była niezwykle klimatyczna i intrygująca, zaś dobra fabuła nie musiała oznaczać zbawienia świata. Aż dziw, że tak długo nikt nie próbował przenieść systemu autorstwa grupy White Wolf na ekrany komputerów. Najpierw mieliśmy hack'n'slashowy Vampire the Masquerade: Redemption, a później studio Troika zabrało się za Vampire the Masquerade: Bloodlines. I to ten drugi tytuł mam zamiar wam przedstawić.

    "What explains our enduring fascination with vampires? What is it about the vampire myth that explains our interest?"

    Dla tych, którzy nie znają realiów systemu Wampir: Maskarada, a Świat Mroku brzmi równie egzotycznie co Botswana, pokrótce przedstawię wizję ukazaną nam przez White Wolf. Otóż nasz cudowny świat nie jest wcale tak normalny, jak się nam wydaje. W nocy naszymi ulicami przechadzając się krwiopijcy, tocząc między sobą niekończący się Jyhad, wojnę pokoleń, który nie zawsze oznacza jednak bezmyślne napady z karabinem. Świat Mroku jest przepełniony zdradą, intrygą, złem i dwulicowością, gdzie nie ma miejsca na przyjaźń, zaś ludzie są jedynie marionetkami w rękach wampirów. Wśród nich istnieją dwa najważniejsze stronnictwa - Camarilla, która pilnuje zasad Maskarady, by śmiertelni nigdy nie dowiedzieli się o istnieniu Spokrewnionych (inna nazwa wampirów), oraz Sabat, który pragnie obudzić Bestię, żyjącą w martwym sercu każdego wampira, by siać spustoszenie i śmierć. Tak pokrótce wygląda brutalny świat, którym częstuje nas ten system. Bloodlines zaś to epicka opowieść o ambicji, potędze, żądzy władzy i zdradzie.

    "Is it the overtones of sexual lust, power, control... Or is it a fascination with the immortality of the undead?"

    Patrząc czysto technicznie, Bloodlines to zgrabna hybryda FPS, TPP, skradanki oraz cRPG. Brzmi jak mieszanka wybuchowa? Nic bardziej mylnego.
    Najpierw nasze oczy wita ładne i przejrzyste menu. Standardowe opcje (chociaż brak multiplayera może trochę razić), nie czekając długo, wybrałem pierwszą, by rozpocząć nową grę. I tutaj pierwsze zaskoczenie! Tworząc naszego wampira mamy dwie możliwości – stworzyć go całkowicie tak, jak to sobie wyobraziliśmy, od podstaw, samodzielnie wybierając klan, lub odpowiedzieć na kilka pytań, dzięki nim dowiemy się, który z siedmiu wampirzych klanów dostępnych w grze pasuje do nas najbardziej. Każdy z nich jest inny – ma różne Dyscypliny (specjalne moce wampirów), inny wygląd, nierzadko nawet... Zupełnie inne linie dialogowe! Nie wspominając o klanach takich jak Malkavian (wampiry „obłąkane”) czy Nosferatu (wyjątkowo szpetne kreatury, które muszą ukrywać się przed ludźmi). Decydując się na rozgrywkę którymś z nich, otrzymujemy praktycznie zupełnie nową grę!Gdy wybierzemy już jeden z klanów, przenosimy się do karty postaci, gdzie możemy rozdać punkty do konkretnych umiejętności. Od ich ilości może rozboleć głowa, a jak okaże się podczas rozgrywki, KAŻDA z nich może się przydać. Tak, drodzy czytelnicy, Bloodlines to jedna z niewielu gier, w których umiejętności społeczno – techniczne naszego bohatera niejednokrotnie okażą się przydatne i pozwolą na ułatwienie rozgrywki, tudzież odblokowanie nowych opcji rozwiązania danej misji. Od standardowych umiejętności, takich jak walka wręcz, obrona, strzelanie, otrzymujemy kilka umiejętności, które ułatwią nam interakcję z innymi postaciami (jak uwodzenie, perswazja, zastraszanie czy handlowanie się), do takich, których nie widujemy na co dzień w grach cRPG, jak hakowanie komputerów. I uwierzcie mi, w tej grze nie warto tworzyć postaci, która będzie dobra we wszystkim.
    Tak, jak w normalnym życiu – gdy coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.Kolejną ciekawostką w karcie postaci naszego wampira są Dyscypliny. Każdy z klanów ma 3 odmienne Dyscypliny (w przypadku niektórych klanów, pojedyncze się powtarzają), czyli specjalne moce wampira, które mogą go w jakiś sposób wzmocnić. Czasem jest to przyspieszenie ruchów (fenomenalnie wykonane Celerity, które działa podobnie jak bullet time), czasem zagotowanie krwi ofiary, czasem opanowanie czyjegoś umysłu, niewidzialność... Jest w czym wybierać.
    Zdecydowanym minusem jest to, że nie możemy nic zmienić w wyglądzie naszego wampira. Żadnej zmiany włosów, poprawienia ust. Jesteśmy ograniczeni do płci, imienia oraz ubrania, które zmienia się wraz z założeniem nowego pancerza. Pod tym względem inne cRPGi biją Bloodlines na głowę.

    "Dark are the streets, gloom's creeping out of the walls. Dirt comes alive and all the neon-lights call..."

    Akcja toczy się około roku 2004 w czterech dzielnicach Los Angeles. Lokacje zostały wykonane w sposób bardzo dobry, klimatyczny. Podróżując po ulicach miasta gracza uderza, jak szare i mroczne jest ono, jak brutalna jest rzeczywistość nocy. Świetnie oddaje to klimat Wampira: Maskarady, a przecież nie była to rzecz łatwa. Podczas gry zwiedzimy takie miejsca jak nawiedzony hotel, opuszczony szpital, muzeum miejskie czy azjatycka świątynia, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Każda z tych lokacji została wykonana z wyjątkową precyzją, choć nieco liniowo. Rzadko kiedy mamy kilka dróg do wyboru, nawet dzielnice miast nieco straszą swoimi niewielkimi rozmiarami i pustką. Owszem, ludzie przechadzają się poboczem, ale nie ma samochodów, które jeździły by po drodze. Sytuacje ratują za to świetnie wykonane... kluby! Każda dzielnica posiada co najmniej jeden klub nocny, w którym nasz wampir może znaleźć jakąś ofiarę, jakieś zadanie do wykonania lub... zatańczyć! Muzyka to bowiem kolejna silna strona gry. Nie chodzi tutaj tylko o ambientowe motywy w menu czy podczas eksploracji kolejnych lokacji, które dodatkowo utrzymują klimat. W klubach słyszymy żywe kawałki, które niektórzy z nas mogli znać poza grą, bowiem na soundtracku znajdziemy takie zespoły jak Tiamat, Lacuna Coil czy Genitortures, które w niektórych kręgach cieszą się sporą popularnością. Plus dla panów z Troiki!

    Grafika stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Gra wykorzystuje (chociaż nie w pełni jego możliwości) silnik Source, znany z takich gier jak Half Life 2 czy Dark Messiah of Might and Magic. Animacje ruchu zostały wykonane pieczołowicie, choć czasem może irytować sposób chodzenia np. Toreadora, lub otwieranie drzwi kopniakiem (!) przez NPCtów. Falowanie włosów przy najmniejszym ruchu też przypomina raczej trzęsienie galaretką cioci na talerzu, niż naturalny widok. Świetnie za to została przedstawiona mimika postaci. Razem z najlepszym chyba dubbinigiem w historii gier komputerowych sprawia, że doskonale wiemy, jakie emocje kierują naszym rozmówcą. Postaci takie jak Jeanette, Jack czy VV zapadną nam w pamięci na długo, ze względu właśnie na ich niebywałą ekspresję i wrażenia wzrokowo – wizualne. Jeżeli chodzi o animacje Dyscyplin, nie mam żadnych zastrzeżeń. Świetnie spowolnienie czasu w Celerity, makabryczne Blood Boil (krew ofiary zaczyna się gotować i delikwent wybucha) czy przemiany Gangrela wyglądają po prostu ładnie i nie psują mrocznego klimatu gry.

    "And what dark and hidden parts of our psyche are aroused and captivated. By the legends of the undead?"

    Rozgrywka jest bardzo dynamiczna. Szereg zadań pobocznych, bardziej lub mniej złożonych, sprawia, że nie ma czasu na nudę. Po lokacjach poruszamy się pieszo, zaś przechodząc z jednej części miasta do drugiej, używamy... taksówki. Proste rozwiązania są przecież zazwyczaj najlepsze. Zadania są różne, od założenia sieci komputerowej dla Nosferatu, przez podłożenie bomby w bazie wroga, zbadanie posiadłości Malkavianina, aż po standardowe zabicie konkretnego przeciwnika. Co jest jednak najważniejsze w grze to fakt, że nigdy nie jesteśmy ograniczeni tylko do jednego rozwiązania. Jeżeli ktoś grał w Deus Exa, poczuje się jak w domu. Niemal zawsze do celu można dojść na kilka sposobów – rozwalając wszystko, co się rusza, przekradając się lub używając sprytu i wdzięku osobistego. Prosty przykład – mamy dostać się na statek, by zbadać znajdujący się tam sarkofag i ukraść pewne dokumenty. Możemy, wbrew prośbom zleceniodawcy, zabić ochronę i wyciągnąć z ich łap potrzebne nam papiery i przyjrzeć się sarkofagowi. Inna możliwość: ukrywać się w cieniu, by ominąć straż. Wreszcie możemy podać się za reportera gazety, by zdobyć dokumenty, zaś sarkofag obejrzeć na ekranie monitora, po złamaniu systemu zabezpieczającego system kamer. Pełna swoboda! Należy wspomnieć jeszcze o takich opcjach, jak używanie niektórych Dyscyplin podczas rozmów. Malkavianin może przekazać komuś część swojego szaleństwa i np. wmówić kobiecie, która go szuka, że jest żółwiem błotnym, zaś snobistyczny Ventrue potrafi zdominować umysł recepcjonistki, by ta wpuściła go na zaplecze szpitala. Taka mnogość rozwiązań sprawia, że grę można przechodzić na wiele sposobów i zawsze znajdziemy coś nowego.
    Istotną częścią gry jest także walka. Chociaż wielu z nich można uniknąć przez różne umiejętności naszego wampira, tak z pewnością czeka nas niejedna potyczka z bandą wrogów. Co prawda nasz wampir jest niezwykle odporny na zwykłą broń, jak pistolety czy pięści, lecz strzał z shotguna, ogień czy ostrze mogą mu zadać spore obrażenia. Używanie Dyscyplin jednak potrafi wyciągnąć nas nawet z największych tarapatów, bez użycia broni. A właśnie, broń. Tutaj panowie z Troiki również postarali się, oddając do naszej dyspozycji spory arsenał. Karabiny snajperskie, uzi, strzelby, rewolwery, pistolety, miecze, siekiery czy nawet proteza ręki – to tylko niewielka część tego, czym możemy tłuc naszych przeciwników. Każda z broni jest inna, ma różne zastosowania, a niektóre nawet dwa tryby ataku. Np. Steyr Aug może nam służyć jako zwykły karabin, lub możemy wykorzystać jego snajperską lunetę, by pozbyć się wrogów z daleka. Istotny jest również współczynnik „lethality”, czyli śmiertelność. Określa on, jak skuteczna jest dana broń przeciw wampirom. Sprawia to, że czasem ta, która świetnie nadaje się do walki ze śmiertelnikami, może okazać się bezużyteczna w walce z wampirami i innymi kreaturami nocy i vice versa. Przed każdą potyczką zatem musimy się dobrze przygotować i odpowiednio dobrać arsenał.
    Niestety, walka jest mocno niedopracowana. Często ogranicza się jedynie do bezmyślnego klikania w myszkę i nawet system wyprowadzania różnych ciosów (np. strzałka w lewo i atak to cięcie z lewej, zaś strzałka w tył i atak sprawia, że nasz wampir doskakuje do wroga), ostatecznie okazuje się być jedynie niezbyt przydatnym udziwnieniem. Ze względu na wytrzymałość naszego wampira pojedynki na broń palną polegają na podejściu jak najbliżej do wroga i wpakowaniu mu magazynka w bebechy z odległości pół metra. A gdzie trzymające w napięciu strzelaniny?! Również i fizyka w grze zawodzi. Owszem, możemy podnieść niektóre przedmioty i rzucić nimi, ale pomaga to tylko w odwróceniu uwagi podczas skradania się. Rzucenie porcelanową wazą o ścianę nie powoduje jej stłuczenia, podobnie jak rzut deską we wroga nie zatrzymuje go. Powinien on chociaż odskoczyć lub zostać oszołomiony, on jednak nic nie robi sobie z naszych działań. Jest to o tyle irytujące, że np. szklanka zostawiona pod drzwiami uniemożliwia ich otwarcie, co często kończy się serią przekleństw i wczytaniem gry, by móc iść dalej.

    „Her universe is an ocean of blood. Her dining table the cradle of mud. (…) She's a vampire”

    Grę rozpoczynamy jako świeżo Spokrewniony wampir i szybko zostajemy wrzuceni w wir polityki i intryg, zupełnie samotni. Na szczęście bardzo dobrze zrobiony samouczek na początku pozwala nam szybko oswoić się z najważniejszymi akcjami, które może podjąć nasz wampir, zaś i sam Świat Mroku szybko przestaje być obcy, o ile można w ogóle powiedzieć, ze kiedykolwiek w pełni będzie dla nas jasny i oczywisty.

    Fabuła nie jest skomplikowana, lecz mimo to bardzo intrygująca i wciągająca. By nie zdradzać wiele, powiem tylko tyle, że nareszcie zrywamy z nudnym już ratowaniem świata i zamiast tego ratujemy własny tyłek i jesteśmy pionkiem w grze ludzi u władzy. Z czasem jednak nasza rola rośnie do takiego stopnia, że przeciwnicy zaczynają się z nami liczyć. Postacie zostały zrobione w sposób wybitny. Każda z nich ma unikatową charakterystykę, specjalne cechy, które mogą niejednokrotnie zaskakiwać. Ambitny i żądny władzy Ventrue, egoistyczny Nosferatu, cyniczny Gangrel, agresywna Brujah – to wszystko sprawia, że czujemy się tak, jak gdybyśmy mieli do czynienia z żywymi postaciami, a nie ze zlepkiem pikseli. Błyskotliwe, nierzadko wulgarne dialogi, świetny dubbing, mimika twarzy – dzięki temu wielu bohaterów będziemy pamiętać przez długi czas.

    Istotne jest także to, że gra oferuje nam aż pięć różnych zakończeń, przy czym w niektórych z nich staniemy jeszcze przed jednym wyborem, który może odmienić losy naszego wampira. Co najważniejsze – nie wszystkie z nich są dobre! Niektóre z nich kończą się nie najlepiej dla naszej postaci, inne trochę pomyślniej... To właśnie urok Świata Mroku, gdzie happy end nie jest oczywisty. Chęć zobaczenia kolejnych zakończeń powinna zachęcić wielu graczy do rozpoczęcia gry na nowo, co sprawia, że w pewien sposób Bloodlines staje się grą nieśmiertelną, do której chce się wracać wielokrotnie.

    "If I go will you follow me trough the cracks and hollows?"

    Gra ma jedną, okropną wadę. Jest niesamowicie niedopracowana. Nawet na najlepszych komputerach potrafi się zawiesić, towarzyszą nam znikające tekstury i nieraz zostaniemy wyrzuceni do pulpitu. Co prawda sporą część tych błędów można naprawić poprzez wgranie patchy, stworzonych przez fanów, jednakże to przecież nie o to chodzi, by dostać grę niekompletną, pełną błędów, którą sami będziemy musieli łatać, prawda?

    "So would you kiss the sun goodbye? And give your life to never die?"

    Czas na podsumowanie. Bloodlines byłoby grą wybitną, gdyby tylko zostało dopracowane. Choć liczne błędy i luki w kodzie zdają się zanikać w obliczu genialnej fabuły, świetnych postaci i doskonale oddanego klimatu, to jednak pozostawiają niedosyt i mogą psuć efekt całości. Grę z pewnością polecam wszystkim zwolennikom cRPG, zaś fanom Świata Mroku mówię: odetchnijcie z ulgą, Bloodlines utrzymuje klimat papierowego odpowiednika. Chociaż grę trudno jest zdobyć (praktycznie pozostaje tylko Steam i zakup w wysokości 20$), to warto jednak pofatygować się, by dać szansę temu tytułowi. Vampire the Masqureade: Bloodlines oferuje nam wciągającą rozgrywkę i doskonałą fabułę, która może zadowolić nawet najbardziej wybrednych.

      PLUSY:
    • Doskonała fabuła
    • Klimat
    • Grafika
    • Udane przeniesienie Świata Mroku na ekrany komputerów
    • Muzyka
    • Profesjonalny dubbing
    • Pełna swoboda
    • 5 różnorodnych zakończeń
      MINUSY:
    • Niestabilność, liczne błędy
    • Walka
    Ocena: 9/10
    Cytaty w tekście pochodzą z piosenek Godsmack - Vampires, Tiamat - Cain oraz Xandria - Vampire.



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 2 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


     

    Mieszkaniec | Komentarzy: 45
    Temat: Recenzja bardzo rzetelna. N...
    Dodany: 29.09.2009 o 16:56  

    Recenzja bardzo rzetelna. Nie ma tu nic z czym bym się nie zgodził (inna sprawa, że prosty system walki mi akurat pasuje idealnie - nie lubię przekombinowanej zabawy z myszką i klawiaturą). Sam przechodziłem grę wiele razy (już jakiś czas temu) i na pewno jeszcze do niej wrócę (liczę, że na znacznie lepszym komputerze). Warto tu wspomnieć, że są mody zmieniające mniej lub bardziej rozrywkę.
    W każdym razie gra ta to mus dla tych co uwielbiają mroczny, tajemniczy i unikalny klimat, dobrą muzykę, wyraziste charaktery i świetne dialogi oraz wciągającą fabułę. To klasyka w swojej kategorii.

    CYGAN
     

    Wędrowiec
    Temat: SKLEP TORRENT
    Dodany: 07.11.2009 o 3:58  

    SKLEP TORRENT



    Ten artykuł skomentowano 2 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw