Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Arcania: Gothic 4 • Rozdarta Dziewica - Ped • INSIMILION

    Arcania: Gothic 4 » Rozdarta Dziewica


    Rozdarta Dziewica - Ped

    Działy gier » Arcania: Gothic 4 » Przedpremierowe » Rozdarta Dziewica
    Autor: Merts
    Utworzono: 24.12.2009
    Aktualizacja: 04.07.2010

    Autorstwa:
    Hansa-Jörga Knabel i
    Daniela Stacey (aka Mage of Adanos)

    Cztery kufle roztrzaskane. Belgor uśmiechnął się swoim zwyczajem.
    - I z czego tak rechoczesz? – syknęła Murdra, spoglądając na Peda. Chłopak klęczał na kolanach, pospiesznie zbierając szczątki naczyń. „Ten jest jeszcze gorszy niż poprzedni. Powolny, leniwy i słaby” – pomyślała Murdra. „Nie udźwignie nawet czterech kubków.”
    - Wycieraj to!
    - Nic się nie stało – rzekł Belgor z lekką obojętnością.
    - Uh – Murdra splunęła.
    „Nawet karcił tego ostatniego chłopaka, a teraz rozpieszcza tego nowego... To już trwa dwa tygodnie”.
    - Stłuczone kubki i czterech spragnionych gości czekających na swą kolejkę - zwróciła się gniewnie do Peda, trącając go nogą. - I gdzie?
    - Środkowy stół – wymamrotał.
    - Garv i jego kolesie – zawarczała, spoglądając ukradkiem w głąb salonu. - To oznacza kłopoty.
    Mówiąc to, postawiła cztery nowe kubki na blat, po czym napełniła je piwem. Kiedy skończyła, chłopak wciąż był zajęty porządkowaniem bałaganu, którego wcześniej narobił.
    - Odsuń się – odtrąciła chłopca na bok i pozbierawszy resztę kawałków potłuczonych kubków, powlekła się do salonu.
    Klienci zadawali się podzielać humor właścicielki. Byli mocno ściśnięci między sobą, siedząc przy niewielkim, drewnianym stole, głowa przy głowie, szepcząc coś do siebie w blasku świecy. Murdra usłyszała zaledwie strzępki tej rozmowy, ale domyślała się, że mowa o porannym, makabrycznym odkryciu, spadającym na Lorna niczym omen. Mężczyzna trzymał w rękach deskę potrzaskaną u jednego końca, a u drugiego mocno przypaloną. Wciąż jednak złoty napis widniejący na niej był czytelny, a brzmiał on „Łza Setarrif”. Lorn wraz z resztą rybaków wyłowił ją z morza, po czym przywlekł do ‘Dziewicy’.
    - To tylko jeden statek – usłyszała Murdra, przechodząc obok stolika Elgana.
    - Tak - wymamrotał Lorn. – Ale... oflagowany.
    Kobieta powlekła się naprzód. Nie ma sensu rozmyślać nad wynikiem bitwy. „Kiedy wysocy lordowie stają przeciwko sobie, nic nie można poradzić” – pomyślała. „Trzeba jedynie czekać i mieć nadzieję.” Już dawno temu przestała się modlić.
    - W samą porę! – wykrzyczał Garv, kiedy Murdra doszła jego stolika.
    Jak zawsze miał starannie wygoloną głowę, a gruba blizna biegła mu od ucha do policzka, wyginając się groźnie, kiedy mówił.
    - Już myślałem, że prędzej ujrzę tu przeklętych Myrtańczyków niż swoje piwo.
    - Masz je teraz – wycedziła Murdra, stawiając kufle przed Garvem i jego towarzyszami.
    - Nie jesteś chyba dobra w przeprosinach, co? – burknął mężczyzna w złowrogim uśmiechu.
    Murdra poczuła, jak łapię ją z tyłu, wbijając boleśnie swe ogromne palce w jej pośladki.
    „Tego już za wiele” – pomyślała, uderzając dłonią w jego policzek.
    Reszta mężczyzn przy stole spoglądała na siebie, szczerząc swe zęby, jakby w oczekiwaniu na coś. Garv pomasował bolący policzek, przeszywając Murdrę gniewnym spojrzeniem. Kobieta wiedziała, że będzie musiała teraz stąpać ostrożnie, jednak nie spuściła głowy, stojąc wyprostowana.
    - No co? – zapytała wyzywającym głosem.
    Gary milczał. Bez wahania Murdra odwróciła się na pięcie i powlekła do kuchni. Czuła mdłości przez całą tę drogę.
    „Nie przeżyje, jeśli nie sprawi jakiegoś kłopotu dzisiaj” – pomyślała, wiedząc, że dziś oznacza niebawem.
    Kiedy dochodziła do kuchni, Ped zdążył dopiero posprzątać bałagan.
    - Trochę ci to zajęło – powiedziała z przekąsem, gapiąc się na chłopca.
    Następnie zabrała kilka talerzy z zupą z kredensu i postawiła je na ladzie.
    Nagle któreś krzesło spadło na podłogę z trzaskiem. Murdra spojrzała w tę stronę, Garv stał tuż przy stole z kuflem w ręku. Następnie wypluł ostentacyjnie zawartość swych ust na ziemię.
    - To nie piwo! – wykrzyczał. – Tylko jakieś szczochy!
    Całą tawerna ucichła w jednej chwili. „Ty głupcze” – przeszło Murdrze przez myśl. W następnej chwili kubek przeleciał nad jej głową, roztrzaskując się o ścianę za jej plecami, a ona sama nachylając się, cudem uniknęła uderzenia.
    - Następny kufel – zawarczała gniewnie. Zimne piwo ściekało jej z włosów na kark i czoło. Wyprostowała się i wyszczerzyła groźnie zęby. Już miała stanąć naprzeciw brutala, kiedy zrozumiała, że ma lepszy pomysł.
    - Ty! – zagrzmiał jej głos w stronę Peda. – Wyrzuć go stąd.
    Chłopak zawahał się. Garv był wyższy o dwie lub nawet trzy głowy od niego. „Teraz zobaczymy, czy będzie z ciebie jakiś pożytek” – pomyślała Murdra, chwytając za ścierkę, by otrzeć twarz z klejącego piwa.
    Ped uczynił niepewny krok w stronę Garva.
    - Ty, yyy powinieneś już pójść – powiedział potulnie i cicho.
    - Albo? – spytał Garv nieporuszony.
    Ped skurczył plecy.
    - M... Murdra! – zapiszczał.
    Murdra wywróciła oczami. Garv wybuchnął śmiechem.
    - Wykonujesz polecenia kobiety? - zapytał, pochylając się nad Pedem – Co z ciebie za mężczyzna?
    - Chyba jeszcze nie, co? – drwił. – Można temu jakoś zaradzić.
    Złapał Peda za ramiona i podniósł go do góry bez najmniejszego wysiłku.
    „Tak myślałam” – przeszło Murdrze przez myśl – „Jest do niczego”.
    Garv zdawał się mierzyć odległość do wyjścia.
    - Zobaczmy, czy da się nim otworzyć drzwi – zawył.
    - Postaw go na ziemię! – zabrzmiał stanowczy głos Belgora.
    Rybak odwrócił się za siebie, wciąż trzymając Peda nad głową.
    - Nie będę powtarzał, Garv.
    - No proszę, ulubieniec króla! - zadrwił mężczyzna, opuszczając chłopaka na ziemię.
    - Nie mam nic do ciebie, Belgor, tylko do twojego piwa, obsługi i całej tej zatęchłej karczmy.
    - W takim razie możesz sobie iść – powiedział Belgor, chwiejąc się na swej drewnianej nodze.
    Towarzysze Garva poczęli wstawać powoli ze swych siedzeń, a kilku drwali dołączyło się do nich. Rozróba wisiała w powietrzu. Karczmarka miała już tego dość. Uderzyła ścierą o blat i powlokła się na środek salonu.
    - Czemu nie pozwolisz Pedowi się nim zająć? Taka była umowa. Albo zacznie się starać albo...
    - Wylatuje, wiem – dokończył Belgor za nią. – Ale jakie ma chłopak szanse przeciwko Garvowi?
    Murdra była wściekła; założyła ręce na biodra i spojrzała na Garva wyzywającym wzrokiem.
    - A może chcesz spróbować ze mną?
    Przez moment Garv patrzył na nią tak, jakby chciał. Potem jednak wzruszył tylko ramionami.
    - A niech was – zawarczał. – Kogo obchodzi ta nędzna dziura...
    Odwrócił się tyłem i odszedł wraz ze swymi towarzyszami.
    - Krzyż na drogę – wycedziła Murdra, rozglądając się dookoła.
    Chłopak w tym czasie zniknął. Widziała, jak przebiegał przez korytarz, a potem już go nie było.
    - Najlepiej zostawić wszystko na czyjejś głowie – burknęła niezadowolona. – Cóż, nigdy...
    - Pozwól, że ja z nim pomówię – wtrącił Belgor.
    Następnie odwrócił się i podążył za Pedem po schodach.
    Nie trwało długo, zanim wszystko wróciło do normy i smętnych dyskusji o bitwie morskiej, a także niechybnej inwazji ze strony Myrthany. Wołania o słód i piwo słychać było wśród ogólnego szeptu, toteż Murdra również wróciła do swojej pracy. Po tym jednak, jak sama musiała obsłużyć cztery stoliki, jej cierpliwość zaczęła się kończyć. „Co oni tak długo robią?”
    Po obsłużeniu piątego stołu, oberżystka spostrzegła Peda przechodzącego przez podwórze. Musiał wyjść z domu, kiedy ona była w kuchni. Chciała to sprawdzić, ale Elgan i Lorn uporczywie domagali się swych trunkowych zamówień, o których zupełnie zapomniała. Parsknęła i zabrała się więc do pracy.
    Kiedy już przyniosła słód do stolika Elgana, kątem oka ujrzała, jak Ped przebiega z powrotem do salonu. Ponownie podążył schodami na górę.
    - Tego już za wiele – zawarczała gniewnie, stawiając z hukiem dzbany z miodem.
    - Chciałbym rosół z mięsem do tego – powiedział Elgan.
    - Później.
    Murdra wytarła dłonie w fartuch i pospieszyła w stronę schodów. Nie zauważyła, jak chłopak popędził z korytarza na balkon. Kiedy Murdra wspinała się po schodach, siódmy stopień skrzypnął jak zwykle pod jej stopą. Jednak tym razem było w tym coś dziwnego. Kobieta poczuła, jak włosy na karku stają jej dęba. Zazwyczaj usłyszałaby już charakterystyczne stukanie drewnianej nogi Belgora, gdziekolwiek by on nie był. To znajome stuk, stuk, stuk, pozostawało jednak milczeniem już od dłuższego czasu. Murdra przyspieszyła kroku, zmierzając przez korytarz na balkon. Drzwi do pokoju, w którym spał chłopak, były otwarte, podążyła więc w ich stronę. Kiedy ujrzała drewnianą nogę leżącą na podłodze, coś w niej zadrżało. Jakoś wiedziała już, że Belgor był martwy. Przerażona wpadła do pokoju. “Dlaczego?” – Pytała samą siebie. Belgor leżał wyciągnięty na plecach z szeroko rozwartymi oczami. Ped stał plecami do drzwi, niedaleko ciała, niemy i nieruchomy.
    - Dlaczego? – pytała cichym głosem.
    Następnie zawładnęła nią wściekłość.
    - Dlaczego? – wyła już właściwie.
    Nie wiedziała, co ma więcej powiedzieć. Ped zwrócił się w jej stronę.
    - Przepraszam – wyszeptał.
    - To za mało! – zagrzmiał jej głos, kiedy ruszyła z impetem w jego stronę. Złapała go za kołnierz i pchnęła w bok z całej siły. Ped odbił się od pryczy, uderzając głową o ścianę. Upadł na podłogę, tuż obok Belgora.
    „Zupełnie jak ojciec i syn” – pomyślała Murdra. – „Obaj martwi?”
    Następnie jej słowa przerodziły się w płacz.




    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw