Kryjówka Handlarza Cieni
Kryjówka Handlarza Cieni jest jedynym DLC, po którym widać, że zostało z gry po prostu chamsko wycięte. Każdy, kto porządnie przeszedł Mass Effect 2 wie, że Liara ugania się za Handlarzem Cieni, a nawet parę razy jej w tym pomógł. Do ostatecznej konfrontacji z nim dochodzi jednak dopiero w opisywanym dodatku – po misji na Horyzoncie (kiepsko dobrany moment, zważywszy na to, że jeszcze do tej pory nie rozmawialiśmy ze wspomnianą asari) otrzymujemy maila od Cerberusa, że wszedł w posiadanie danych o Handlarzu, które mogłaby wykorzystać Liara i to oczywiście my będziemy robić za doręczyciela.Tak więc doręczamy dane i rzucamy się w wir wydarzeń. Akcja DLC zaczyna się od małego śledztwa (oczywiście strasznie łatwego), prowadzonego wraz z innym Widmem, asari Telą Vasir – całkiem ciekawa sprawa, nieczęsto dane jest nam spotkać z agentem Wydziału ds. Wywiadu i Działań Militarno-Obronnych. Następnie czeka nas zwiedzanie Ilium uzupełnione małym pościgiem – zarówno jeżdżonym (wreszcie sekwencja pojazdowa, którą da się lubić), jak i pieszym – i sporą dawką humoru, po czym akcja przenosi się do tytułowej Kryjówki.
Według wielu na pewno największą zaletą DLC jest fakt, że właściwie na cały czas jego trwania do naszej drużyny powraca Liara T’Soni, i to od razu lojalna i wyposażona w charakterystyczny dla siebie Zastój. Rozmowy z byłą towarzyszką są całkiem ciekawe, zwłaszcza, że wiele z nich dotyczy zmiany jej charakteru i pozwala głębiej wejść w psychikę asati i to, dlaczego Liara zmieniła się w ten, a nie inny sposób. Oczywiście przy okazji można kontynuować romans z nią, co sprawia, że jest on jedynym, który rozwija się przez wszystkie części trylogii. Jednak także ci, którzy wybrali kogoś innego mogą z asari spędzić nieco czasu i po prostu odnowić przyjacielską znajomość.
KHC można przyznać jedno – ma świetne lokacje. Ilium może nie jest Bóg wie jakie, ale to zawsze coś innego. Natomiast kryjówka Handlarza Cieni to majstersztyk – mieści się w wielkim statku kosmicznym, żeglującym w wiecznej burzy; chodzenie po jego zewnętrzu dostarcza niesamowitych wrażeń. Również walki trzymają poziom: agenci Handlarza pojawiają się w dużej liczbie, różnej formie i zarzucają nas granatami błyskowymi, staniemy także naprzeciw dwóch bossów – nie stanowili oni może wielkiego wyzwania, ale byli bez wątpienia dobrze pomyślani.
Poza powyższymi dodatek pozwala również pobawić się wyposażeniem Handlarza Cienia – zlecać misje jego agentom, oglądać materiały wideo i czytać akta, głównie naszej załogi (niektóre wywołują uśmiech, vide Kasumi, a niektóre smutek, jak te Mirandy). To jednak rzecz tylko dla chętnych i nie mająca większego wpływu na ocenę. I od razu mała rada – warto zostawić część misji pobocznych do przejścia po opisywanym DLC – niektóre rzeczy wymagają misyjnego odstępu.
Wszystko to sprawia, że Kryjówkę Handlarza Cienie właściwie trzeba mieć. Nie polecam jej jedynie tym, którzy mają alergię na Liarę, za to dla fanów tej asari to pozycja bardziej niż obowiązkowa.
Przybycie
W przeciwieństwie do KHC Przybycie jest dodatkiem zupełnie opcjonalnym – zmienia ono pewne rzeczy w Mass Effect 3, ale nie jest z gry wycięte, nie utrudnia odbioru kontynuacji i nie mamy w niej uczucia, że coś nas ominęło.Przybycie jest jednym z nielicznych przydziałów, który dostajemy nie od Cerberusa, a od Przymierza, i to od samego admirała Hacketta, tym razem poza głosem wyposażonego także w twarz; bardzo miły ukłon w stronę pierwszej części. Przyjaciółka Hacketta, niejaka dr. Amanda Kelson, została schwytana podczas wykonywania tajnej misji w przestrzeni batarian i teraz twoim zadaniem jest ją uratować. Liczba pojedyncza jest tutaj użyta jak najbardziej poprawnie – zadanie wykona bowiem sam komandor Shepard, a jego towarzysze zostaną na statku.
Misję można podzielić na dwie wyraźne części. Pierwszą z nich jest włamanie i ucieczka z więzienia – co prawda można tam wbić z karabinem w łapie i miotając mocami na wszystkie strony, ale brak wykrycia jest nagradzany achievementem (niestety, tylko przy wejściu, wyjście wymaga strzelania). Segment ten bardzo mi się podobał, nie był co prawda zbyt skomplikowany, ale był zdecydowanie inny od reszty. Druga część rozgrywa się już w bazie Przymierza, siedzibie tajemniczego Projektu, który to jest zasadniczą częścią i w okół którego kręci się fabuła DLC.
Największą zaletą Przybycia jest fakt, że przez samotne chodzenie jego poziom trudności jest zasadniczo wyższy, zwłaszcza jeśli wybierzemy się do przestrzeni batarian przed osiagnięciem 30. poziomu doświadczenia i misją samobójczą. Apogeum osiąga to podczas jednej z walk, która jest zdecydowanie najtrudniejsza w całej grze – i choć nie trzeba jej wygrać, to jednak satysfakcja jest ogromna, a i odpowiedni achievement kusi.
Poza opisywaną misją Przybycie nie oferuje żadnych dodatków – jest co prawda nieco nowych ulepszeń, ale to niezbyt satysfakcjonujący standard. Sprawia to, że chociaż jego akcja kończy się epicko i smutno, jego posiadanie nie jest konieczne, chociaż kupno w żadnym wypadku nie będzie błędem.