Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Mass Effect 2 • Recenzja #2 • INSIMILION

    Mass Effect 2


    Recenzja #2

    Działy gier » Mass Effect 2 » Ogólnie o grze
    Autor: Rey
    Utworzono: 22.02.2010
    Aktualizacja: 22.02.2010

    Do drugiej części trylogii Mass Effect podszedłem z ogromną dozą optymizmu i drobnym zapleczem niepewności, zgromadzonym po ocenach w prasie (której kompletnie nie ufam). Po Dragon Age została mi spora dawka zawodu, bowiem „najlepszy RPG wszechczasów” okazał się kiepskim hack’n’slashem z rozwiniętymi relacjami w drużynie, za to pierwszy Mass Effect, w którego miałem okazję zagrać dopiero po Dragon Age'u, całą stratę odrobił z nawiązką, głównie świetną (jak na dzisiejsze czasy) fabułą i taktyczną rozgrywką, której mi w „Erze Smoków” brakowało. Przy zapewnieniach o rozwinięciu zarówno aspektu taktycznego, jak i fabularnego, oraz doszlifowaniu wszelkich drobiazgów Mass Effect 2 powinien stać się grającą doskonałością. Teraz, kilka godzin po skończeniu gry, mogę z całą stanowczością stwierdzić, że ma on nie tylko to, co zapowiadali, ale także wiele, wiele więcej! Tylko dlaczego, mimo to, nie jest więc doskonały? Właśnie o tym będzie poniższy tekst...

    Mass Effect 2: Początek

    Jak na produkt godny XXI wieku przystało, gra rozpoczyna się efektownym intrem, w którym dowiadujemy się, że komandor Shepard, bohater ludzkości, został oddelegowany na Pogranicze, do tępienia niedobitków armii Gethów. Idealny obraz musi oczywiście zostać zepsuty, bowiem chwilę później Normandię atakuje statek, niszcząc ją bez najmniejszego trudu. Po ewakuacji reszty załogi widzisz tylko, jak niedawny bohater ginie w paskudny sposób – uduszony w próżni.

    Dwa lata później...

    Budzisz się na stole operacyjnym, widzisz nad sobą obce Ci osoby z logiem Cerberusa, organizacji, którą jeszcze niedawno zwalczałeś z całą stanowczością, na ramieniu. Zostałeś wskrzeszony, przy nakładach rzędu dwóch miliardów kredytów, aby dokończyć to, co zacząłeś. Wydawałoby się, że wszystko jest zbyt piękne, by było prawdziwe. Na szczęście tylko przez krótką chwilę, bowiem już po kilku krokach musisz chwycić broń w ręce i przebić się do wyjścia ze stacji, którą opanowały nie do końca miło nastawione mechy. I wszystkie niewiadome zostaną szybko wyjaśnione, tak, by zarówno osoby znające pierwsze ME, jak i całkiem nowe, wiedziały, o co chodzi. Przy czym warto się przygotować, jeśli importowało się postać z części pierwszej – wiele wyborów fabularnych ma ogromny wpływ na rozgrywkę! Co ciekawe, te, które były wyraźnie zaznaczone jako "ważny wybór", często nie mają odzwierciedlenia w dalszych przygodach, a inne, z pozoru błahe, mocniej wpływają na rozgrywkę lub są przynajmniej dobrze widoczne.

    Rozgrywka i Mechanika

    Pierwsze, co rzuca się w oczy, to zmiany, zarówno w sterowaniu, jak i w strzelaniu. Jedne z nich dotyczą klawisza spacji, który teraz odpowiada za przyklejanie się do osłon, sprint i każdą inną akcję typu „użyj” czy „porozmawiaj”, a nie za HUD (fabularna nazwa podręcznego menu zmiany broni i użycia umiejętności), bowiem do tego jest przyporządkowany lewy Shift. Wczesne minuty gry spędziłem na przeklinaniu tych zmian, bowiem zaraz po rozgrywce w ME1 są one wyjątkowo nieintuicyjne. Do czasu, bo po kilkunastu minutach przestają przeszkadzać, a po około godzinie okazują się naprawdę dobrym rozwiązaniem. Druga zmiana to „amunicja”, bowiem to właśnie nią są wymienniki ciepła (ciekawe zresztą, że w ciągu niecałych dwóch lat cały wszechświat, od sił robotów, mechów i Gethów, przez SOC i żyjące w ruinach plemiona Krogan, a na niekoniecznie legalnych organizacjach militarnych kończąc, wymieniła cały dostępny sprzęt na ten zgodny z nowymi standardami). Grając Szpiegiem, gdzie w „magazynku” mam 12 naboi, na początku jeszcze bez bullet-time’u i nieoswojony ze sterowaniem, przeklinałem to rozwiązanie. Niedobory amunicji to na szczęście bolączka pierwszych dwóch godzin, bowiem później również nie ma jej za dużo, i czasem trzeba korzystać z zapasowych broni, ale zawsze przed dłuższymi lub bardziej wymagającymi starciami jest okazja do uzupełnienia. A czym się strzela, gdy skończą się te w głównej broni? Pistoletami, które korzystają z tych samych wymienników, ale te mają już pełny „magazynek” (dlaczego nie można „przełożyć” wymienników do głównej broni? Nie mam pojęcia). Do tego większość wrogów zostawia zbawienne, migoczące przedmioty, więc problemów ze strzelaniem nie ma. A przynajmniej większych.

    Wracając do walki – AI przeciwników widocznie wzrosła: chowają się za osłonami, używają swoich umiejętności, mają nawet coś na kształt taktyki (to, że jest to zazwyczaj taktyka „huzia na juzia”, zastępowana ewentualnie tą pt. „kupą, mości panowie”, pomińmy może milczeniem). Chwalone przez wielu strzały w nogi czy ręce za wiele nie dają, bo silniejsi przeciwnicy są na nie odporni, a słabsi giną po strzale gdziekolwiek. Za to strzały w głowę mają już ogromne znaczenie – obrażenia są bowiem podwajane, a przy morderczej sile broni typu snajperka czy ciężki pistolet oznacza to często taktykę „one shot – one kill”. Trzeba też zauważyć rzecz szczególnie mocno odczuwalną przy bossach i przeciwnikach „elitarnych” – mają 4 typy „życia”: życie właściwe – nieodporne na nic, Bariery biotyczne – odporne na niektóre bronie i technikę, Tarcze – odporne na niektóre bronie i biotykę oraz Pancerz – odporny na większość broni oraz biotykę. Przy czym „odporność” oznacza immunitet przy zdolnościach (nie daje żadnego efektu) i zmniejszone obrażenia przy broni. Oczywiście, aby dostać się do właściwego życia, trzeba najpierw przebić się przez pozostałe osłony. Dodatkowym urozmaiceniem są znane z jedynki wybuchowe pojemniki, teraz także większe i mocniejsze, oraz skrzynki, które mogą służyć za osłonę, dopóki się nie rozwalą. Ze zmian w wyglądzie pola bitwy to tyle, ale na nich się nie kończy...

    Walka nie może się obyć bez broni. Każdy, kto grał w jedynkę, przyzwyczajony jest, że tej mamy dostatek – przez całą grę można było jej znaleźć spokojnie kilkaset sztuk w kilkudziesięciu rodzajach. A tutaj nici z tego, bowiem broni w całej grze znajduje się, uwaga, dziewiętnaście! Mało? A starcza aż nadto! Największym urozmaiceniem jest tzw. Broń Ciężka korzystająca z innej amunicji (Ogniw, a nie wymienników ciepła), przy czym każda bardzo różni się od poprzednich – można tutaj znaleźć zarówno działo Zbieraczy, wyrzutnię rakiet, działo zamrażające, miotacz ognia, jak i ręczny miotacz atomówek! Przy czym pierwsze ma pocisków nawet 900, po maksymalnym ulepszeniu, a ostatni dokładnie 1,84 pocisku. Czyli jest jednorazowa, ale za to nie ma przeciwnika, który nie zostałby zniszczony jednym strzałem. Do wyboru, do koloru, każdy znajdzie swój własny konsensus szybkostrzelności, celności i mocy. Podobna zmiana ma miejsce w pancerzach, bowiem o ile w podstawce było ich z tysiąc +/- nieskończoność: dla ludzi, dla Quarian, dla Krogan, każdy w 10 wersjach, w trzech typach i kilku markach, to tutaj również zostały one zredukowane. Do jednego. Shepard ma do dyspozycji, w podstawowej wersji gry, JEDEN pancerz. I, tutaj Was zaskoczę, TAK – wystarcza w zupełności! Za to można w nim modyfikować niektóre elementy, zarówno mające drobny wpływ na grę (hełm dodający obrażeń lub zdrowia czy dodatkowe miejsce na wymienniki ciepła, jednak są to zmiany marginalne – od 5 do 10%), jak i te jedynie estetyczne – wzorki, kolorki: czego tylko dusza zapragnie. Zbroja sama w sobie, jak można zauważyć, nie ma żadnego wpływu na otrzymywane obrażenia. Towarzysze podróży mają już większy wybór umundurowania, bowiem po wykonaniu misji lojalnościowej zyskują dodatkowego skilla i właśnie nowy wzór pancerza, przeważnie ładniejszy od początkowego.

    Zmiany nie ominęły też umiejętności technicznych i biotycznych – kosztem odrobiny mocy diametralnie zmalał czas ich ładowania – z minuty-dwóch do kilku lub kilkunastu sekund! Teraz Osobliwości czy Rzutu nie używa się od święta, a praktycznie bez przerwy, co sprawia, że nabierają one całkiem innego znaczenia. W dodatku postacie nie mają do wyboru kilkunastu różnych umiejętności, a 6 u Sheparda (5 + jedna możliwa do nauczenia się od towarzysza) oraz 4 u członków drużyny (3 + jedna za lojalność). Sprawia to, że postacie są znacznie bardziej zróżnicowane, walki ciekawsze, a skróty klawiszowe poszczególnych umiejętności wciska się dosłownie co chwilę. I dobrze!

    Towarzysze

    Tutaj brak mechanicznych zmian w stosunku do poprzedniczki – przed każdą misją (poszczególne zadania poboczne są podzielone na misje i po każdej jesteśmy podsumowywani na specjalnym ekranie) wybieramy dwójkę z nich i rozpoczynamy zadanie. Dostępnych w grze mamy łącznie 12 osób (przy czym jedna zastępuje inną z "jedenastki", a drugą znajdziemy w darmowym DLC) i spotkamy tutaj zarówno starych znajomych (nie zdradzę, kogo, to niespodzianka) jak i całkiem nowe twarze, w tym choćby przedstawiciela nieznanej dotąd rasy, Drella o imieniu Thane, Salarianina czy Getha. Jest z czego wybierać, bowiem każdy z towarzyszy mocno różni się od innych, zarówno pod względem umiejętności, używanej broni, jak i historii oraz charakteru. Tutaj widać chyba pierwszą ogromną zmianę na lepsze w stosunku do ME – teraz dialogi z każdą z postaci są dużo, dużo obszerniejsze, ponadto one same wydają się być znacznie bardziej wyraziste, mają charakter i „duszę”, której brakowało lekko nijakim bohaterom poprzedniczki. Każda z rozmów dodaje punkty Prawości/Egoizmu i, w odróżnieniu od jedynki, często opcje, w których zgadzasz się z rozmówcą, dodają właśnie punkty Egoizmu. Zerwany został też schemat "dobrych" odpowiedzi na górze, a "złych" na dole okrągłego menu rozmowy - teraz są one wymieszane. Wartą zaznaczenia zmianą jest też użycie Perswazji, bowiem w jednej sytuacji użycie Uroku/Zastraszania może dać całkowicie inny skutek, a nie tylko inną drogę prowadzącą do jednego celu. W zasadzie najciekawszym elementem towarzyszy są związane z nimi zadania dodatkowe - naprawdę rozwinięte i prawie każde kończy się ważnym wyborem fabularnym, które pewnie będzie miało duży wpływ na wydarzenia w trójce. Ostatnim plusem z posiadania jak największej drużyny są technologie, które dołączona do drużyny postać może wprowadzić – niektóre z nich mają wpływ na fabułę i wygląd zakończenia gry.

    Grafika i lokacje

    Grafika, cóż tu dużo mówić, jest oczywiście o 3 lata lepsza od Mass Effect, ale widać tutaj przekleństwo PC-tów, czyli konsole. Nie da się zrobić gry ładniejszej, bo nie udźwigną jej Xboxy, które są ważniejsze dla producentów (tak, chodzi o kasę). W końcu jak bardzo opłaca się robienie pięknych gier tylko na PC widać po „sukcesie” Crysisa. Do którego grafice ME2, mimo dzielącego ich czasu, jeszcze daleko. Wbrew temu jednak zarówno lokacje, jak i modele postaci stoją na bardzo wysokim poziomie, Turianie mają teraz dokładnie odwzorowaną skórę, a „włosy” Asari dorobiły się równie ciekawego wyglądu. Do tego oczywiście pancerze i przeciwnicy wyglądają dużo lepiej. Grafika prezentuje się naprawdę dobrze i na pewno nawet za kilka lat nie będzie odstraszała. Niestety drugi element konsolowej spuścizny jest bardziej widoczny: lokacje są albo małe, albo otwarte i puste, a ponad wszystko denerwuje niemożliwa wręcz ilość drzwi, które trzeba każdorazowo otwierać, co trwa zazwyczaj nawet kilka sekund. Przy bieganiu po niektórych pomieszczeniach można dostać białej gorączki, bo na stumetrowym odcinku trzeba nieraz przejść przez kilka różnych par drzwi. Do tego nawet te wielkie lokacje jak Cytadela zostały zmniejszone i poszatkowane – teraz ta "wielka" konstrukcja jest porównywalna zajmowanym obszarem do jednej z lokacyjek (których było 10!) z jej wcześniejszej wersji (ma 3 piętra o polu Dolnego Targu oraz Prezydium będące dokładną kopią pokoju ambasady czy biura SOC. Biura, tam gdzie siedział ten Turianin, a nie Akademii!). Podobny "ogrom" prezentuje sobą mroczny odpowiednik Cytadeli – Omega - oraz centrum na Illium. Maleństwa. Do tego ważną zmianą są mapki, których... nie ma. W całej grze mapę znajdziemy tylko na trzech wyżej wymienionych lokacjach oraz Normandia (która została znacznie poprawiona, bowiem teraz winda ładuje się dwie sekundy i do Mapy Galaktycznej oraz każdego towarzysza, za wyjątkiem Garrusa, można dojść w mniej niż 10 sekund). W innych dysponujemy tylko radarem, który trzeba uruchamiać każdorazowo, wskazujący poprawny kierunek (a jako że znika po chwili, to nie można go użyć do podglądania, gdzie czają się wrogowie, jak w jedynce). Lokacje są niestety liniowe i prowadzą gracza jak po sznurku. Chociaż dopracowanie i szczegółowość nie pozostawiają wiele do życzenia.

    Klimat i grywalność, czyli to co najważniejsze

    Ostatnie i najważniejsze, bowiem dla mnie najważniejsza nie jest mechanika, która jak nie przeszkadza, to jest dobra, ani grafika, która znaczy w grze fabularnej chyba najmniej, a ogólne wrażenie wywołane grą, nazwijcie to grywalnością, jeśli chcecie, ale chodzi o „to coś”, co każe wracać myślami do co ciekawszych momentów, zachodzić w głowę „co by było gdyby”, wymyślać nowe rozwiązania i zastanawiać się, co zrobić dalej. Coś, co sprawia, że nawet coś posiadającego wiele wad może przyciągnąć na lata i cieszyć się niesłabnącą popularnością. Grywalność jest, bowiem gra się niesamowicie przyjemnie i etapy, które nudzą, praktycznie nie występują, a jeśli już, to dosłownie po chwili następuje zwrot akcji i znów wszystko staje się ciekawe i wciągające. Klimat, cóż, tutaj już gorzej, choć nie jest źle. Dla mnie jedna z najważniejszych jego składowych to muzyka, bowiem to dzięki niej wynosimy wrażenia i to ona kształtuje sposób odbierania wielu rzeczy. Zarówno Torment, który jest grą świetną, jak i rodzimy Wiedźmin, któremu do świetności brakuje więcej niż wiele, nie byłyby takimi samymi grami bez świetnej muzyki. I o ile Mass Effect miało ścieżkę dźwiękową całkiem niezłą, choć trochę nużącą monotonią, to dwójkowa pozostanie u mnie w odtwarzaczu pewnie jeszcze przez wiele dni. Ścieżka dźwiękowa jest na tyle dobra, że będzie dobrym sposobem na wydanie pieniędzy, nawet dla ludzi samą grą niezainteresowanych. Przewijają się najróżniejsze kawałki, zarówno spokojne, melodyjne jak i bardziej ostre. Co dziwne, słuchane osobno brzmią dużo lepiej niż w grze (co się za często nie zdarza, bowiem brakuje w nich wtedy emocji i akcji towarzyszących zazwyczaj danej muzyce) i z odtworzenia na odtworzenie są coraz to lepsze. Większość z nich można znaleźć na YouTubie - polecam zapoznanie się z tymi kawałkami, warto. Całości dopełnia naprawdę prześwietna gra angielskich aktorów, przy której można się bawić, w komplecie z polskimi napisami, także w oryginalnej, polskiej wersji gry (Zmiana wersji polskiej na kinową jest prosta i zajmuje kilka sekund, więcej informacji można znaleźć tutaj). Klimat gry jest równie „nowoczesny” co w prequelu, ale jednocześnie mniej „sterylny”. Nie bije po oczach nienaturalną czystością, utrzymany w ciemniejszych barwach i klimatach. Nie brakuje tutaj też lokacji mroczniejszych i głębszych, choć bez przesady. Myślę, że wielu osobom się spodoba, bo mnie na pewno.

    Podsumowanie

    Dlaczego więc Mass Effect 2 nie jest idealny? Bo do doskonałości nie wystarczy być dobrym we wszystkim. Nie wystarczy nawet być bezbłędnym. Coś doskonałego musi być świetne i to w takim stopniu, by te drobne wady były niezauważalne, nieważne i błahe. A tego tutaj nie ma. Za to jest jedna ogromna i niewybaczalna rzecz, która sprawia, że ME2 do doskonałości daleko: kończy się w miejscu, gdzie powinno się zacząć. Zapowiadano, że do jego skończenia potrzeba 40-60 godzin? Przeszedłem grę w jakichś 99%, a zajęła mi ona, nie licząc czasu wczytywania i powtarzania niektórych fragmentów, kilka godzin więcej niż poprzedniczka, niewiele ponad 27 godzin, a chodziłem zazwyczaj nie z drużyną najsilniejszą, a najciekawszą, na poziomie Weteran. Sama główna oś fabularna, składa się tak naprawdę z 4 lokacji, które zajmują może ze 2-3 godziny gry. Reszta to zadania zdobywania towarzyszy, a później zadanie lojalnościowe dla każdego z nich, zajmujące z 80% czasu. Trochę śmieszny, choć to śmiech przez łzy, jest fakt, że przechodzenie głównego wątku stanowi 10% rozgrywki, a szkoda, bo fabularnie stoi on na najwyższym poziomie.

    Mimo marudzenia muszę przyznać, że to gra naprawdę dobra i, jeśli tylko ostatnia część będzie godnym ukoronowaniem serii, to cała trylogia zapisze się na stałe w kanonie gatunku. Jest to drugi tytuł, w który chciałem zanurzyć się znowu, zaraz po zniknięciu napisów końcowych. Natychmiast włączyć raz jeszcze i przejść te same, do bólu liniowe lokacje, znane przeze mnie na pamięć. Ani stareńki Baldur, ani Dragon Age, ani pierwszy Mass Effect tego u mnie nie wywołały. Jeśli chodzi o gatunek RPG, to zdecydowanie, mimo ogromnych różnic między nimi, Mass Effect 2 stoi na moim prywatnym podium zaraz za Tormentem i serią Diablo, właśnie za fabułę i niesamowity klimat. To, jak niesamowicie wciąga, świadczy o jej wielkości. Jeśli szukasz tytułu naprawdę świetnego, Mass Effect 2 będzie wyborem o niebo lepszym od Dragon Age'a czy czegokolwiek innego, co dzisiaj można zobaczyć na sklepowych półkach. Więc zbieraj tyłek w troki i po raz kolejny ruszaj ratować galaktykę, Shepard!




    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 6 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Zieeeew
     

    Wędrowiec
    Temat: Dziwne trochę, że z jednej ...
    Dodany: 26.02.2010 o 18:04  

    Dziwne trochę, że z jednej strony piszesz o Mass Effect: "(...) właśnie za fabułę (...)" a z drugiej masz w top3 diablo bez żadnej fabuły. No ale o gustach się nie dyskutuje ;)

      
     

    Mieszkaniec | Komentarzy: 198
    Temat: Top 3 gier, a nie fabuł ;]
    Dodany: 09.03.2010 o 19:39  

    Top 3 gier, a nie fabuł ;]

      
     

    Mieszkaniec | Komentarzy: 66
    Temat: Summa summarum na mnie ta g...
    Dodany: 17.05.2010 o 18:41  

    Summa summarum na mnie ta gra zrobiła raczej umirakowane wrażenie.

    Początek był ciekawy, choć mocno oklepany...natomiast im dalej tym bardziej widoczne były rozmaite uproszczenia i niedociągnięcia (liniowość, zerowa interkacja z otoczeniem, sztampowa fabuła, mało interesujące lokacje...wszechobecna typowość...a nade wszystko "przesunięcie akcentu" w stronę akcji)...akcja, akcja i JESZCZE RAZ AKCJA, popodpierana mało porywającymi przerywnikami dialogowymi i płaskimi minigierkami...

    ...za cholerę nie mogłem doszukać się tu wspaniałego klimatu o którym trąbią recenzje na całym świecie (nie precyzując, podobnie jak nasz recenzent, na czym miałby on się zasadzać;-)).

    ...mam wrażenie, że "ochy i achy" są tu mocno przesadzone. Ta gra nie jest zła, ale do ideału ma bardzo daleko...

    Cytat:
    Jest to drugi tytuł, w który chciałem zanurzyć się znowu, zaraz po zniknięciu napisów końcowych. Natychmiast włączyć raz jeszcze i przejść te same, do bólu liniowe lokacje, znane przeze mnie na pamięć.



    Skąd bierze się ten entuzjazm? Może zechcesz przybliżyć;-).

    tempy
     

    Wędrowiec
    Temat: [cytat]spotkamy tutaj zarów...
    Dodany: 23.06.2010 o 0:17  

    Cytat:
    spotkamy tutaj zarówno starych znajomych (nie zdradzę, kogo, to niespodzianka)


    Cytat:
    oraz każdego towarzysza, za wyjątkiem Garrusa, można dojść w mniej niż 10 sekund)



    ups. Gafa.
    Mnie gra wciągnęła naprawdę mocno. Najbardziej boli mnie to że jest to odejście od RPG w kierunku FPS w porównaniu z jedynką.

    BoB
     

    Wędrowiec
    Temat: Mass Effect 2CD-Action 10...
    Dodany: 28.08.2010 o 23:01  

    Mass Effect 2

    CD-Action 10/10
    Wysokie noty na internecie.

    Gracze, którzy jeszcze pamiętają, co to klimat i trudność rozgrywki? Zapytajcie sami. Osobiście uważam, że twórcy po prostu postrzelili się w nogę wypuszczając takiego gniota. Fabuła jest tak słaba, że mi szczęka opadła, gdy w końcu przebrnąłem przez to gó... bagno i dotarłem do końca. Brak jakichkolwiek zwrotów akcji, postacie płytkie, jak woda w kiblu i TEN SYSTEM LEVELUJĄCY! PO JAKĄ CHOLER TEN POZIOM? Bez sensu. Grasz, grasz, grasz. Trudzisz się, aby mieć kolejne zadanie zaliczone, a tu niespodzianka. Wrogowie, mimo twoich coraz mocniejszych karabinów wcale nie padają tak chętnie, jak powinni. W "jedynce" było świetnie rozwiązane. Im dłuższa rozgrywka, więcej doświadczenia i wyższy poziom, tym szybciej rozbrajasz kolejnych nieprzyjaciół. A tu niespodzianka...

    Moim zdaniem 4/10. Dobra dla jakiś pseudo FPS'owców nieznających się ani na RPG, ani na strzelankach.

     

    Mieszkaniec | Komentarzy: 26
    Temat: 9/10 wg mnie.Ciasne lokacje...
    Dodany: 04.09.2010 o 22:02  

    9/10 wg mnie.

    Ciasne lokacje, liniowe do bólu korytarze w misjach, szczątkowy rozwój postaci i co z tego? Co z tego, że gra ma te powyższe wady jeśli na prawdę wciąga i jest interesująca?

    Cytat:
    postacie płytkie, jak woda w kiblu



    BoB, na pewno to przeszedłeś (tzn. rozmawiałeś po misjach z towarzyszami, że gadasz takie głupoty) te grę? Każda postać ma swoją ciekawą historię i charakter. Więc totalnie nie zgadam się z twoją tezą.

    Cytat:
    Brak jakichkolwiek zwrotów akcji



    Co? (UWAGA SPOILER) A np. zasadzka na statku zbieraczy to co?

    Cytat:
    Fabuła jest tak słaba, że mi szczęka opadła



    No wiesz... w większości gier chodzi o ratowanie świata. Fabuła typu "Sherard ginie w ataku nieznanego statku i zostaje przywrócony do życia, by móc przejść na emeryturę i polecieć na tropiki" raczej by nie zdała. Chodzi tu oto by poprzez zadania i dialogi sprawić, by "kolejne ratowanie świata" stało się ciekawe, interesujące. BioWare się to udało jak najbardziej.

    Cytat:
    Gracze, którzy jeszcze pamiętają, co to klimat i trudność rozgrywki?



    Włącz sobie poziom "SZALENIEC/INSANITY" Nie będzie ci tak łatwo (wiem, bo grałem). Np. na weteranie wróg nie podchodzi do ciebie. Na INSANITY wróg chętnie się zbliża i omija twoją obronę (np. "Zwiastun/Harbinger", Ciężki Mech).

    Cytat:
    Wrogowie, mimo twoich coraz mocniejszych karabinów wcale nie padają tak chętnie, jak powinni.



    Weź na misje karabin szturmowy "Mściciel" a potem wczytaj i pójdź na misje ze "Zjawą". Na pewno zobaczysz różnicę. A to, że wróg nie chce skóry tanio sprzedać to chyba zaleta gry, co nie? Bo w końcu bardziej wymagająca?

    Nie ma tu stosów tabel i rubryk na statystyki, ale rozwój postaci JEST, a skrót "RPG" oznacza w końcu "Role Playing Game" a decyzje, wybory moralne zostały tu zrealizowane bardzo dobrze. No i tworzenie bohatera. To właśnie jest R!!!P!!!G!!! Poza tym strzelanki powinny być z reguły bardziej zręcznościowe.

    Moim zdaniem gra jest świetna, przechodzę czwarty raz i mi się nie nudzi a jestem weteranem niejednego FPSa i RPGa.

    Fail BoB... po prostu Fail. Twoje twierdzenie jest tu mocno chybione.

    Poza tym, gra nie ma, żadnych poważnych bugów, tylko kilka drobnych (problemy z połączeniem do Sieci Cerberusa, zacinające się czasami animacje w niektórych dialogach, wchodzenie bohatera na niektóre obiekty jak inni NPC) błędów, ale żadna gra nie jest w końcu idealna.



    Ten artykuł skomentowano 6 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw