Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Chodząc nędznymi ulicami • INSIMILION

    Recenzje » Recenzje


    Chodząc nędznymi ulicami

    Literatura » Recenzje » Recenzje » Recenzje
    Autor: Joisana
    Utworzono: 13.05.2013
    Aktualizacja: 12.01.2016


    Okładka Opis
    • Autorzy:
      Charlaine Harris, Joe R. Lansdale, Simon R. Green, Steven Saylor, S.M. Stirling, Carrie Vaughn, Conn Iggulden, Laurie R. King, Glen Cook, Melinda M. Snodgrass, M.L.N. Hanover, Lisa Tuttle, Diana Gabaldon, John Maddox Roberts, Patricia Briggs, Bradley Denton
    • Tytuł oryginalny:
      Down These Strange Streets
    • Redakcja:
      George R.R. Martin, Gardner Dozois
    • Tłumacz:
      Marta Dziurosz
    • Rok wydania:
      2012
    • Wydawca:
      Dom Wydawniczy Rebis
    • ISBN:
      978-83-7510-821-7

    Ta książka Rebisu musi przyciągnąć uwagę. Wydana w twardej oprawie, gruba i imponująca, wywiera pozytywne pierwsze wrażenie także i po otworzeniu - każde opowiadanie rozpoczyna ozdobny inicjał, a poprzedza krótka nota o autorze. Do tego dodajmy porządnie przeprowadzoną korektę językową oraz duży, niemęczący oczu druk. Efekt wieńczy dopracowana ilustracja na okładce, czyniąc dzieło czymś, co na pewno ładnie będzie się prezentować na półce. Krwawoczerwony tytuł oraz nocna sceneria, na której tle stoją typy spod ciemnej gwiazdy. Z pewnością wolałbyś ich uniknąć, chodząc nędznymi ulicami...
     
    Teraz należałoby napisać, że i zawartość wypada równie zachwycająco, lecz nic bardziej mylnego. Obok opowiadań czytających się lekko i przyjemnie występują w książce "dzieła", przez które naprawdę trudno przebrnąć, a najgorsze ze wszystkiego jest - jakby dla przekory - pierwsze opowiadanie. "Śmierć z ręki Dalii" to utwór rażący bezcelowością. Są wampiry, morderstwo, seks, jakaś namiastka intrygi - niby wszystko, jak należy. Tak przynajmniej pewnie sądziła autorka, Charlaine Harris, której nazwisko najbardziej wytłuszczonym drukiem zdobi okładkę. Jednak fabuła - jaka fabuła? - ciągnie się jak w brazylijskiej telenoweli, nie ma mowy o budowaniu napięcia, punkcie kulminacyjnym, jakiejkolwiek poincie. Wygląda to na nieznaczący fragment wycięty ze środka jakiegoś większego tekstu. Nie wiem, jaka intencja przyświecała redakcji, kiedy zamieszczała tak złe opowiadanie na samym początku. Skutek odniosło to taki, że czytelnik łatwo się zniechęci do zbioru i być może nie da szansy dalszym tekstom. Na szczęście jednak wypadają one lepiej.
     
    Zwraca uwagę, że spośród aż szesnastu historii większość poznajemy z perspektywy pierwszej osoby. Taka narracja daje korzystny efekt, gdyż pozwala nam odkrywać kolejne elementy rzeczywistości do społu z bohaterami. Opowiadania generalnie dzielą się na te, w których przeważa czynnik racjonalistyczny - ostateczne rozwiązanie podsuwa rozum - oraz magiczny - ostateczne rozwiązanie to magia.
     
    Większość utworów w zbiorze to średniaki - można je przeczytać dla zabicia czasu, ale nie odcisną się nijak na życiu, nie zostawią śladu w pamięci. Dobrze prezentują się zwłaszcza opowieści osadzone w czasach starożytnych: "Mury i lemury" oraz "Strzeż się węża", których obecność w książce stanowiła dla mnie miłą niespodziankę. Po urban fantasy spodziewałam się tylko tekstów o czasach porównywalnych z nam współczesnymi.
     
    Podobno większość czytelników nie przepada za przedmowami. W tym wypadku chciałabym jednak zachęcić wszystkich do zapoznania się ze słowem wstępnym George'a Martina, w którym wykłada genealogię urban fantasy, a także proklamuje fabularne możliwości oferowane przez ten gatunek. Martin podaje obrazowy przykład. Wyobraźmy sobie śledztwo w sprawie ciała, z którego ktoś upuścił całą krew. W horrorze zapewne oznaczałoby to, że gdzieś czyha wampir; w opowiadaniu detektywistycznym zaś nasuwa się racjonalne wyjaśnienie, że sprawcą był człowiek. Największą zaletą urban fantasy jest to, że odbiorca dzieła do samego końca nie wie, czego się spodziewać. "Chodząc nędznymi ulicami" w dużej mierze to potwierdza.
     
    Trudno mi jednoznacznie ocenić tę antologię. Przede wszystkim, cechuje się ona ogromnym przerostem formy nad treścią, a także ilości nad jakością. Myślę, że z powodzeniem mogłaby być krótsza, uboższa o słabsze opowiadania. Wyszłoby jej to tylko na zdrowie. Również cena nie przekonuje - sześćdziesiąt złotych za cegłę do raczej jednokrotnego przeczytania to zaporowa suma. Z drugiej strony, na polskim rynku brakuje antologii poświęconej urban fantasy, co czyni ten zbiór jedynym w swoim rodzaju. Niektóre opowiadania są dobre, poza tym przyjemny w odbiorze jest zgrabnie spleciony nurt detektywistyczny z fantastycznym. Daleko mi do polecania komukolwiek tej książki, ale jeśli już po nią sięgniesz, na blisko siedmiuset stronach z całą pewnością znajdziesz coś dla siebie. Tylko pytanie: czy warto się przedzierać z maczetą przez dżunglę dla jednej czy dwóch skrzyneczek klejnotów?

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw