Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Czas żyć, czas zabijać • INSIMILION

    Recenzje


    Czas żyć, czas zabijać

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: DarkFenrir
    Utworzono: 22.12.2012
    Aktualizacja: 22.12.2012


    Okładka Opis
    • Autor:
      Miroslav Žamboch 
    • Tytuł oryginalny:
      Čas žít, čas zabíjet
    • Tłumacz:
      Konrad Bańkowski
    • Rok wydania:
      2012
    • Wydawca:
      Fabryka Słów
    • ISBN:
      978-83-7574-670-9

    Dość szumny tytuł kolejnej wydanej u nas pozycji czeskiego autora od razu przywodzi na myśl słuszne skojarzenie z postacią Conana - wszak on także zostawiał za sobą pasmo trupów, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znalazł. Według słów z okładki bohater jest twardym, nieustępliwym najemnikiem/zabójcą/szarlatanem plującym śmierci w twarz. Zapomniano najwyraźniej dodać, że połowa przeciwników ginie ze śmiechu słysząc jego imię - Bakly...
     
    Tak, ten łysy osiłek z mieczem na okładce to właśnie bohater pięciu mini-powieści zawartych w "Czas żyć, czas zabijać". I w każdej z nich Bakly ukazany zostanie w nieco innej roli - jednak każdorazowo wiązać będzie to się z rozwiązywaniem cudzych lub własnych problemów za pomocą wszelkich dostępnych pod ręką narzędzi do zadawania bólu, tudzież śmierci. A najemnicy zazwyczaj kierują się tylko jedną zasadą - pracuj dla tego, kto zapłaci więcej.
     
    Pierwszy tekst (i najkrótsza historia zarazem) to jednoznacznie zatytułowana opowieść pt. "Alfons" - jak nietrudno się domyślić, Bakly przez krótki czas zajmować się będzie sutenerstwem. Myli się jednak ten, kto sądzi, że pod grubą skórą najemnika kryje się gołębie serce i, podobnie jak Howardowski odpowiednik, spieszy na pomoc każdej napotkanej dziewoi - bohater Žambocha pomoże tylko za odpowiednią zapłatą. Bardzo podobne scenariusze realizowane są w kolejnych tekstach. Tak naprawdę tylko "Alfons" zasługuje na wspomnienie. Reszta to zaledwie różne wariacje na temat podręcznikowego wręcz fantasy – chociażby szukanie skradzionego artefaktu.
     
    Inne opowiadania właściwie nie zmieniają spojrzenia na głównego bohatera - każdorazowo przedstawia się go jako tępego osiłka doskonale posługującego się wszelkiego rodzaju bronią i zakapiora do wynajęcia, ale... nic poza tym.  Prawie zawsze Bakly pełni rolę lokalnego chłopca na posyłki, tudzież chłopca do obijania gąb tym, którzy narazili się jego obecnemu szefowi. Zapomnijcie tu o zróżnicowaniu ról, jakie mogliśmy oglądać właśnie w przypadku Conana. Protagonista ma rolę z góry narzuconą, a autor sprawia wrażenie panicznie bać się jej jakichkolwiek modyfikacji.
     
    Nietrudno się domyślić, że sporą część książki wypełniać będzie właśnie walka. I ta - mimo iż powinna stanowić główną oś napędową fabuły - jest jednym z najtragiczniej wykonanych elementów w całym "Czas żyć, czas zabijać". Žamboch tworzy pojedynki niesamowicie ubogie, sztuczne i płaskie. Jeśli ktoś spodziewał się chociaż tutaj odrobiny finezji, to srogo się zawiedzie - rzeczone nadnaturalne umiejętności Bakly'ego przypominają bardziej głupią, nacechowaną furią bezmyślną siekaninę. Ze świecą szukać fantasy, w którym autor tak koncertowo zaprzepaściłby sceny pojedynków, tworząc z nich wyzute z jakichkolwiek uczuć nudne opisy ruchów przeciwników.
     
    Ostatnim gwoździem do trumny jest jednak postać głównego bohatera - najemnik nie potrafi okazać nawet cienia ludzkich uczuć. Teoretycznie autor chciał stworzyć osobowość zimnego, wyrachowanego drania, finalnie jednak efekt przypomina raczej mechaniczną kukłę wykonującą zaprogramowane wcześniej zadania. O ile wcześniej wspomniany Conan był postacią wyrazistą aż nadto, z własnym systemem wartości i pragnieniami, to Bakly jest jednym z bardziej irytujących zabijaków obecnych w fantasy z ostatnich lat. Ze świecą szukać równie tępego osiłka mającego - paradoksalnie - tak znikomy wkład w fabułę.
     
    "Czas żyć, czas zabijać" to książka opatrzona miłym oku hasłem marketingowym i całkiem ciekawą, bezpardonową okładką. Jednak na tym kończy się lista jej zalet - chyba że ktoś chce potraktować recenzowaną pozycję jako ładny zapychacz miejsca na półce. Niesamowicie płytki bohater, a także powtarzalne i nudne historie to największe wady zbioru opowiadań. Nie pomaga jej bynajmniej dość sporo odniesień do klasyków gatunku (w "Pogoni za czerwoną gwiazdą" nomadzi odzyskują wodę z ciał poległych w sposób bardzo podobny do tego z "Diuny"). Najnowsze „dzieło” sygnowana nazwiskiem Žambocha to zarazem pozycja bardzo słaba, nieoferująca nawet odrobiny godziwej rozrywki. Zdecydowanie unikać.



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw