Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Deponia Doomsday • INSIMILION

    Recenzje


    Deponia Doomsday

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: MaciekB
    Utworzono: 02.06.2016
    Aktualizacja: 02.06.2016

    Deponia Doomsday to czwarta część serii tradycyjnych przygodówek. Nie grałem w poprzednie epizody, ale już na pierwszy rzut oka ten przypominał mi Księcia i Tchórza czy Różową Panterę — kreskówkowy styl i żarty o różnym stopniu dziwności — zakładam, że tak wyglądała cała saga. Ciężko tę grę nazwać zakończeniem historii, bo jest to gra paralelna, dziejąca się w czasie pozostałych trzech. I skoro mowa o czasie, to właśnie jest nasz główny sprzymierzeniec lub przeciwnik — momentami trudno stwierdzić — podczas rozgrywki, bo mamy do czynienia z podróżami temporalnymi. Jest to dość przyjemna produkcja, warta spróbowania, ale nie można spodziewać się po niej jakichś fajerwerków. Od razu ostrzeżenie: Deponia jest wypełniona masą specyficznego humoru, który niektórym osobom może wydać się niesmaczny czy w złym guście.
     
     
    Zacznijmy więc od protagonisty. Rufus jest zarozumiałym i często głupawym Deponianinem, który ma tak wielką tendencję do wpadania w kłopoty, że we własnym mieście nie mają do niego żadnego zaufania. Dochodzi to do takiego stopnia, w którym władze wydają polecenie, że każde źródło otwartego płomienia w pobliżu pechowca ma natychmiast zniknąć Wielkie święto grillowania nie ułatwia sytuacji. Zakazy nie są w żadnym wypadku przesadą. Jeśli przypatrzymy się temu, jakie katastrofy spowodował główny bohater, używając kilku małych przedmiotów, strach pomyśleć co byłoby, gdyby miał w ręce coś naprawdę niebezpiecznego. Marzeniem Rufusa jest wyniesienie się z Deponii i zamieszkanie w podniebnym mieście Elizjum. W jego mniemaniu został stworzony do większych rzeczy niż mieszkanie na powierzchni planety, która jest jednym wielkim śmietniskiem. Dla tak doskonałej istoty jak on tylko Elizjum, które oferuje wszelkie wygody, wydaje się właściwym miejscem. Rufus ma skłonności do krzywdzenia wszystkich wokół, nie z powodu jakiejś specjalnej złośliwości, ale samolubność i przyciąganie kłopotów robią swoje. Mimo wszystko zdaje się, że nie chce nikomu zrobić krzywdy i naprawdę ma dobre intencje.
     
     
    W tej części poznajemy Rufusa, gdy jako starszy, wąsaty jegomość podczas burzy śnieżnej zmierza do bomby jądrowej, która ma zniszczyć Deponię. Planeta i tak jest stracona, Elizjum zniszczone, a po powierzchni grasują groźne gadzie humanoidy — fewlocki. Po walce z archaicznymi mechanizmami odpalającymi i wygłodniałymi jaszczurami, wąsacz odbywa ostatnią jazdę na atomówce, żeby zniszczyć swój świat. W tym momencie czas się cofa. Rufus budzi się w swoim mieście, przekonany, że wszystkie jego przygody z Goal, uratowanie Deponii — coś, co widocznie zrobił w poprzednich częściach — wieloletnia walka z fewlockami czy ostateczne zniszczenie planety to tylko sen, z którego najdziwniejszym dla niego jest to, że zapuścił wąsy. Po wielu minutach wyjaśnień i „poprawiania” linii czasowej Rufus stwierdza, że jednak coś musi być w tym śnie… a skoro tak, to atrakcyjna Elizyjka — Goal — też jest prawdziwa i powinien jak najszybciej się z nią spotkać. Dalsze podróże w czasie mają właśnie na celu zdobycie jej serca i naprawienie szkód, jakie jej wyrządził, jednocześnie wywołując lawinę następnych.
     
    Podróże w czasie za pomocą wehikułów różnego rodzaju — od pojazdu na korbkę, przez coś wyglądające na festiwalową toaletę, po kuszę tachionową — stanowią oś gry. Rufus tworzy tak wiele alternatywnych linii czasowych i zapętleń, że sami bohaterowie specjalizujący się w podróżach w czasie miejscami nie mają pojęcia, o co chodzi. Ścigany przez różowego słonia — głównego antagonistę — musi znaleźć taką ścieżkę w czasie, która ponownie zwiąże go z Goal, zadowoli trąbatego, zaś samego Rufusa wyśle do Elizjum; a przy okazji umożliwi uratowanie Deponii.Były momenty, gdy nie wiedziałem ani w której pętli czasowej jestem, ani którą wersją Rufusa steruję, ale myślę, że był to zamierzony zabieg, żeby wyśmiać temat podróży w czasie.
     


     
    Właśnie, wyśmiewanie! Deponia ma dość charakterystyczny rodzaj humoru, który nie każdemu będzie odpowiadał. Zdarzają się tu zwykłe gry słowne czy inteligentny humor, ale momentami zdarza się coś, co może zostać odebrane jako nieodpowiednie lub bardziej obraźliwe niż śmieszne. Jeśli podejść do tej gry zbyt poważnie, to nie da się z niej czerpać tyle przyjemności; słyszałem o protestach jakiegoś recenzenta, oskarżającego twórców o transfobizm ze względu na bohatera, który po pewnych traumatycznych dla siebie przeżyciach stracił drwalopodobną brodę i założył sukienkę. Nie wszystkie dowcipy twórców muszą śmieszyć, ale wystarczy trochę dystansu i można się cieszyć pozostałymi.
     
    O grafice i dźwięku można powiedzieć tyle, że pasują idealnie do tego, czego spodziewałby się gracz po tradycyjnej przygodówce. Kreskówkowa oprawa, przedmioty tworzone w powietrzu, bohaterowie, którzy przeżywają straszliwe obrażenia bez szwanku, a to z dodatkiem miłej dla ucha muzyki. Głosy pasujące do postaci, dubbing Rufusa przykładowo jest idealny i nie wyobrażam sobie, żeby mógł mówić inaczej. Jedyne do czego mogę się przyczepić w kwestiach technicznych to ustawienia wewnątrz gry. Otóż żeby zmienić rozdzielczość czy inne efekty mamy dwie możliwości: użyć aplikacji konfiguracyjnej poza grą albo menu w grze. Omijać drugiej opcji jak ognia! Próbując zmienić rozdzielczość i tryb widoku na okienkowy bez ramek, żeby zrobić screeny, kilkukrotnie sprawiłem, że nie mogłem wyjść z opcji ani ich zmienić i robiłem to na chybił trafił klawiaturą.
     
     
    Podsumowując, gra jest przyjemną opcją do spędzenia kilku godzin. Trochę śmiechu, trochę zastanawiania się, co się właściwie dzieje w całym tym zagmatwaniu alternatywnych czasów. Polecam dla wielbicieli tak zwanego randomowego internetowego humoru. Po przejściu, podczas którego wsiąkłem na tyle, że zarwałem nieświadomie nockę, zdecydowałem, że należy również zainteresować się poprzednimi częściami. Grając w czwartą część nie odczułem, że przejście pozostałych trzech było wymagane, nie psuło mi radości z rozgrywki. Zrobiło za to pozytywną reklamę serii.
     
    Ocena: 8/10
     
    Warto stracić trochę czasu z Rufusem, Deponia to podróże temporalne, jaszczurki, wybuchy i bohater za głupi, żeby się bać.
     
    Za grę serdecznie dziękuję wydawnictwu Techland.



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw