Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Luna. Nów • INSIMILION

    Recenzje


    Luna. Nów

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Nev
    Utworzono: 23.06.2016
    Aktualizacja: 23.06.2016

    Okładka Opis
    • Tytuł oryginału: New Moon
    • Tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz
    • Autor: Ian McDonald
    • Wydawnictwo: MAG
    • Rok wydania: 2016
       
    • ISBN:  978-83- 7480-644-2

    Luna: Nów to nowość wydawnictwa MAG z serii Uczta Wyobraźni. Według informacji zawartych na okładce, mamy do czynienia z thrillerem osadzonym w fantastyczno-naukowych realiach ludzkiej kolonii na Księżycu. Czy można zaufać pochwalnym opiniom zaprezentowanym pod krótkim opisem fabuły? I tak, i nie.
     
    Dramatis Personae oraz słowniczek
     
    Pierwszym co rzuca się w oczy po otwarciu książki, to witający nas spis nazwisk pojawiających się w utworze. Zawiera on grubo ponad sześćdziesiąt postaci, zaprezentowanych za pomocą przynależności do danej organizacji oraz funkcji w niej sprawowanej. Czytelników, którzy wcześniej mieli do czynienia z książkami zawierającymi dramatis personae, zaskoczyć może fakt, że jak na tyle postaci, to Luna: Nów jest książką dość krótką. Oznacza to, że znakomitą większość z nich poznamy jedynie pobieżnie, nie zagłębiając się w żaden sposób w ich historię czy psychikę. I o ile nie musi razić fakt, że mamy wypisane czarno na białym kto bierze udział w intrygach, z którego stronnictwa jest oraz jaką pełni rolę, o tyle od początku jest wiadomo, że pewne postacie będą potraktowane po macoszemu i nie wniosą do fabuły książki absolutnie nic. 
     
    Drugą rzeczą, z której większość czytelników skorzysta już na samym początku lektury jest słowniczek wyrażeń typowych dla księżycowej struktury społecznej. Biorąc pod uwagę fakt, iż oś fabuły opiera się w głównej mierze na członkach portugalskiego rodu zarządzającego jedną z pięciu wielkich księżycowych korporacji, to w żaden sposób nie dziwi mnogość zapożyczeń z portugalskiego. Do tego dostajemy sporo wyrażeń typowych dla środowiska biznesowego Dalekiego Wschodu oraz terminów stricte technologicznych (tych ostatnich jest najmniej). W pewien sposób oddaje to proporcje połączenia gatunków, jakie serwuje nam angielski pisarz, Ian McDonald – w Lunie: Nów najwięcej jest korporacyjnego thrilleru, w którym fantastyczno-naukowa rzeczywistość odgrywa drugorzędną rolę.
     
    Corta Hélio, dno społeczne i technologia.
     
    Swoją przygodę po Księżycu (książkowej Lunie) rozpoczynamy od pewnego zdarzenia, które z dużym prawdopodobieństwem ma być rytuałem stawienia czoła nowym warunkom. Szóstka nastolatków ma odbyć bieg od wyjścia ze statku do śluzy – szkopuł polega na tym, iż ten bieg ma się odbyć bez skafandrów. Biorą w nim udział tylko członkowie najznamienitszych księżowych rodów, z czego autor najbardziej skupia się na Lucasinho Corcie, synu jednego z dziedziców wielkiej korporacji zapewniającej Ziemi nowy rodzaj paliw kopalnych. Bieg się odbywa; nie bez wypadków, cała szósta przeżywa spotkanie z księżycowym brakiem atmosfery i czytelnik przechodzi do zapoznania się z kolejną postacią, znjadującą się na skraju nędzy – Mariną Calzaghe.
     
    Tutaj możemy zaobserwować jeden z niewielu momentów, w którym autor skupia się prawie wyłącznie na fantastyce naukowej, rysując czytającym przed oczami system, gdzie zdarza się, iż za własny mocz kupuje się kolejne kilkadziesiąt wdechów. Księżycowa rzeczywistość w tym wypadku jawi się jako wysoce skomputeryzowany feudalizm, w którym ludzie nawet nie posiadają własnych ciał (wszak, jeśli dług jest wysoki, to ludzkie ciało można rozłożyć na czynniki pierwsze, wycenić je i odzyskać choćby część wierzytelności). Niejako przy okazji, poznajemy chowańce, które najłatwiej można porównać do iluzyjnych operatorów w pełni zinformatyzowanej rzeczywistości będących sługami swych ludzkich panów. 
     
    Z tego wyrasta nam księżycowe społeczeństwo, gdzie wszystko jest na sprzedaż, wszystko może być przedmiotem umowy, a prawa jako takiego nie ma – są tylko nieustanne negocjacje w każdej sprawie. A ponieważ większość zdarzeń Luny: Nów dotyczy najbogatszych obywateli Księżyca, to jedyne, co możemy zaobserwować to kolejne sposoby ułatwiania sobie życia, które "luniarze" doprowadzili niemal do perfekcji.
     
    Nie jest to koncepcja, z którą nie można było się spotkać wcześniej. Czytelnikom zostawiam odkrycie innych dzieł, w którym pojawił się pomysł niemal natychmiastowego spełniania swoich zachcianek, gigantycznego bogactwa i nieustannej rywalizacji pomiędzy bohaterami utworów. Niemniej, trzeba przyznać Ianowi McDonaldowi, że przygotowanie tej koncepcji jest bez zarzutu – świat jest opisany dokładnie, zaczynając od pojedynczych cech systemu, przez dzielnice miast, rytuały społeczne i zmiany zasad funkcjonowania międzyludzkich relacji, aż do historii ludzkiej kolonizacji Księżyca. 
     
    Uczestnicy intrygi
     
    Fabuła Luny: Nów w znakomitej mierze opiera się na konsekwencjach jednego wydarzenia, którego reperkusje, odpowiednio podbudowane działaniami głównych aktorów tego spektaklu, ciągną się, aż do końca książki. Nie wyjawiając potencjalnym czytelnikom zrębu wydarzeń, trzeba przyznać, że autor zastosował tutaj dość znaną zasadę, w imię której bohaterowie najbardziej niewidoczni stają się architektami całego spisku. Osoby obeznane z kryminałami od razu dostrzegą ten schemat i z dużą dozą prawdopodobieństwa będą w stanie przewidzieć kto jest odpowiedzialny za ciąg zdarzeń, który doprowadzi do rozwiązania całej fabuły. Niemniej, poza przewidywalnością samej intrygi, autorowi należą się gratulacje za odpowiednie przygotowanie postaci biorących udział w całym księżycowym misterium. 
     
    Na czoło wybija się tutaj postać Adriany Corty, seniorki rodu. Osoba ta, spędziwszy szereg lat na Księżycu, uczestniczyła w doprowadzeniu do aktualnego podziału sił i posiada silną pozycję wśród innych luniarzy. Jej historia została przedstawiona w najbardziej szczegółowy sposób, choć sama forma (będąca czymś pomiędzy autobiografią, a spowiedzią) nijak ma się do wydarzeń z książki. Powstaje wrażenie, że tylko w taki sposób Ian McDonald potrafił przekazać czytelnikowi informacje o historii rodu Cortów. Z drugiej strony, zastosowanie takiej formy można było odebrać jako chęć skorzystania z wspaniałego zabiegu z jakiego słynie m.in Sto lat samotności czy Absalomie, Absalomie... , co oczywiście można zaliczyć in plus całej książce. 
     
    Pozostała część rodziny Cortów jest przedstawiona poprawnie. Czytelnik może poznać ich specyficzne zachowania, może nawet niekiedy dowiedzieć się czegoś o motywacjach kierujących ich poczynaniami, ale czegoś wyraźnie brakuje w prezentacji bohaterów. Nie wiadomo czy to wynik mniejszej grawitacji, ale znakomita większość postaci ma bardzo wybuchowy temperament. Można by pomyśleć, że skądinąd nieźle wykształceni ludzie, którzy przewodzą/pracują w olbrzymiej korporacji będą mieli więcej opanowania – ale nie, niemal wszyscy są bardzo emocjonalni, w tym nawale uczuć podejmują decyzję, które potem skutkują takimi, a nie innymi konsekwencjami. A te z reguły doskonale wpisują się w myśl wyrażoną "co nagle, to po diable" (choć, prawdę mówiąc, można wymyślić bardziej subtelną formę wyrazu dla takiego rodzaju zachowań). Niemniej, pomimo ich wybuchowego temperamentu, są na tyle charakterystyczni, by w czytelniku narodziły się sympatie i antypatie, a to, koniec końców, pozytywny sygnał. 
     
    Luna: kolejna część?
     
    Po przeczytaniu Luny: Nów może powstać w czytelniku obawa, że autor będzie chciał napisać drugą część przygód rodu Cortów. Zawieszenie akcji jakie dostaje na końcu wyraźnie o tym świadczy, co wypada dość słabo, biorąc pod uwagę ostatnie pięćdziesiąt stron książki. Rodzi się nawet pytanie – "a w jaki sposób Ian McDonald połączy pierwszą i drugą część?", ponieważ po zakończeniu lektury aż czuje się, że o wiele lepszym pomysłem byłoby poprzestanie na jednej pozycji, doprowadzenie wszystkich wątków do końca, zamknięcie historii. Wtedy wiele  elementów (spowiedź Adriany Corty) miałoby znacznie więcej sensu. A tak, mamy solidną wątpliwość, czy autor jest w stanie tak rozwinąć swoją opowieść, by przejście z pierwszego do drugiego tomu nie brzmiało po prostu śmiesznie.
     

    Ocena: 7/10
     
    Luna: Nów to dobry thriller w fanstastyczno-naukowej oprawie, która w większości wypadków jest ciekawsza niż uczestnicy samych wydarzeń – jednak  dzieło Iana McDonalda to pozycja wciąż godna polecenia.
     
    Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MAG.




    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw