Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Dragon Age: Początek • Recenzja • INSIMILION

    Dragon Age: Początek


    Recenzja

    Działy gier » Dragon Age: Początek » Ogólnie o grze
    Autor: Oceansoul
    Utworzono: 08.12.2009
    Aktualizacja: 30.01.2010

    Wydawać by się mogło, że trudno pisać jedynie o grach przeciętnych - w końcu ile da się wymyślić przymiotników opisujących nijakość? Inaczej w przypadku produkcji bardzo dobrych oraz fatalnych, gdzie barwnie można ekscytować się każdym szczegółem lub równać z ziemią kolejne chybione pomysły. Tymczasem okazuje się, że jest jeszcze czwarty typ - gry budzące mieszane uczucia. Bardzo dobre, ale mimo to niespełniające wszystkich oczekiwań. Szumnie zapowiadane, rozbudzające apetyty, a potem... Właśnie, co potem? Tego, mam nadzieję, dowiecie się z niniejszej recenzji.

    This is War

    Zło, zapisywane przez wielkie Z, po raz kolejny wychynęło ze swej Złej kryjówki, by siać zamęt, niszczyć miasta, palić wioski, wyżynać wieśniaków i tłamsić Dobro, które będzie bronić świata przed Złem do ostatniego tchu i ostatniej kropli krwi, mogącej malowniczo rozprysnąć się na zbroi. Nikogo nie zaskoczę, jeśli zdradzę, iż czoło temu Złu musimy stawić oczywiście my. Zło tym razem postanowiło przybrać formę Plagi, czyli zgrai Mrocznych Pomiotów dowodzonych przez Arcydemona, zaś Dobro reprezentuje nasz wybawca Ferelden, Szary Strażnik, członek elitarnej formacji szkolonej do walki właśnie z tymi siłami Zła. Zanim jednak zostaniemy owym Strażnikiem i wkroczymy na ścieżkę wiodącą nas wprost do nieuchronnej konfrontacji ze Złem, trochę wody w rzece upłynie, gdyż każda historia ma swój początek...

    The Good and the Evil

    ...oraz swoich bohaterów. Co więcej, zarówno jeśli o początek, jak i o bohatera chodzi, mamy w czym wybierać. Choć fani D&D mogą poczuć się rozczarowani - w końcu raptem trzy rasy i tyle samo klas wyglądają biednie w porównaniu do mnogości opcji, które znamy nie tylko z najnowszej edycji systemu, ale i z ponad 10-letniego Baldura - to jest to miła odmiana po innych erpegach tego sezonu, z góry narzucających nam, w kogo mamy się wcielić. W Dragon Age'u zaś, kiedy już zdecydujemy między człowiekiem, elfem a krasnoludem oraz między wojownikiem, łotrzykiem a magiem, czeka nas wybór najciekawszy - jednego z sześciu pochodzeń. Każdy z prologów dostarcza rozrywki na około dwie godziny (czyli to raptem blisko 2-3% całej gry), ale jest miłym novum. Co więcej, pozwala poznać genezę niektórych wątków, na które natkniemy się dużo później, ale to można w pełni docenić dopiero po kilkukrotnym ukończeniu produkcji.

    Mechanizmy zdobywania kolejnych poziomów i rozwijania postaci są równie proste - punkty dodajemy do atrybutów, umiejętności oraz talentów (dla wojowników i łotrzyków) bądź zaklęć (w przypadku magów), przy czym wybranie niektórych spośród tych drugich i trzecich wymaga odpowiednio wysokich wartości pierwszych. Spośród wszystkich zdolności zdecydowanie najciekawiej prezentują się czary, których mamy kilka szkół, i z pewnością nie uda nam się poznać ich wszystkich.

    The moment to live and the moment to die

    Po zakończeniu wstępu początkowa nadzieja na nieliniowość pryska jednakże niczym bańka mydlana. Szybka podróż do Ostagaru, wstąpienie do Szarej Straży, a potem tułaczka od lokacji do lokacji - co prawda w dowolnej kolejności, ale i tak dogłębnie zbadamy je wszystkie. Do tego poszczególne plansze są klaustrofobiczne i aż dziw bierze, że 'duchowy spadkobierca Wrót Baldura', jak szumnie nazywany był - a może i nadal jest? - Dragon Age, nie doczekał się większych map i możliwości swobodnej eksploracji różnorakich miejsc niekoniecznie związanych z głównym wątkiem fabularnym.

    Na szczęście zadań pobocznych jako takich mamy całe mnóstwo, trochę ponad setkę, i z pewnością nie uda się ukończyć ich wszystkich podczas jednokrotnego przejścia gry. Część z tych zleceń to oczywiście klasyczne przynieś-wynieś-pozamiataj, wiążące się z niczym więcej, jak li tylko eksterminacją wrogich istot, ale trafiają się też misje bardziej urozmaicone. Do tego należy dodać zadania naszych towarzyszy - a z każdym z nich związane jest przynajmniej jedno - które polegają głównie na rozmowach i odkrywaniu przeszłości poszczególnych postaci.
    Sytuację ratują również różnorakie wybory fabularne - co prawda dotyczą one przede wszystkim misji głównego wątku, ale nie są byle jakie i mają wpływ na ostateczne zakończenie gry. Im zaś bliżej końca, tym gęściejsza atmosfera i tym trudniej się zdecydować, bowiem każda z możliwości niesie za sobą niekoniecznie pożądane konsekwencje, dotyczące nie tylko głównego bohatera, ale i dalszych losów naszych towarzyszy.

    We will fight to the death

    A jeśli przy postaciach jesteśmy, to dotknęliśmy właśnie zdecydowanie najlepszego elementu najnowszej produkcji BioWare. Towarzysze w tej grze to jedni z najpełniej wykreowanych i najbardziej realistycznych bohaterów, z jakimi przyszło mi podróżować w ciągu ostatnich dziewięciu lat, czyli od czasów premiery Planescape: Torment. Są nietuzinkowi, obdarzeni barwnymi charakterami i życiorysami, a co więcej - rozmawiają nie tylko z główną postacią, ale także komentują aktualną sytuację, zabierają głos w rozmowach z bohaterami niezależnymi oraz gawędzą między sobą. Dobrze zarysowane są wzajemne sympatie i antypatie, dialogi bawią, a na kolejne kwestie często czeka się z utęsknieniem.

    Jeszcze bardziej rozbudowane są ich wymiany zdań z postacią gracza, choć by poznać wszystkie sekrety towarzysza, trzeba wpierw zyskać jego bądź jej zaufanie. W przypadku niektórych - potrwać to może prawie do końca gry. W nawiązywaniu relacji, zarówno tych przyjacielskich, jak i romantycznych, pomaga system prezentów - pomysł całkiem zgrabny, acz nie najlepiej zrealizowany. Wręczanie trafnych podarków szybko nadrobi punkty, które straciliśmy w rozmowach lub poprzez podejmowanie nieodpowiednich decyzji, z kolej przedmioty zupełnie nietrafione nie powodują obniżenia wskaźnika sympatii, a szkoda, gdyż krztyna realizmu by w tym przypadku nie zaszkodziła.

    The fight is done, war is won

    Nasi towarzysze, oprócz umilania nam przechadzek po lokacjach swoimi wypowiedziami, mają też inne zadanie - służenie wsparciem bojowym. Możemy wykorzystać ich siłę rażenia na dwa sposoby: miłośnicy taktycznych zmagań chętniej wezmą sprawy w swoje ręce i pokierują poczynaniami wszystkich członków drużyny, korzystając często z aktywnej pauzy, oddalając kamerę i uzyskując dzięki temu coś na kształt trójwymiarowego rzutu izometrycznego, zaś ci, którzy cenią sobie wartką akcję, zdecydują się skoncentrować na jednym tylko bohaterze i śledzić akcję zza pleców postaci. Cóż jednak robi wtedy pozostała trójka? Próbuje wykorzystywać swoją sztuczną inteligencję oraz system taktyk, które każdemu można przyporządkować - dzięki temu mag zawsze zacznie pojedynek od zamrożenia przeciwnika, uzdrowiciel uleczy tego, kto straci połowę punktów życia, a wojownik zajmie się wrogiem atakującym najsłabszego członka drużyny. Przynajmniej w teorii. W praktyce różnie z tym bywa i zdarza się, iż czarodziej miotnie kulą ognia prosto we własnych kompanów, a łotrzyk będzie biegał od jednego przeciwnika do drugiego, nie zabijając jednak nikogo. Rozsądniej zachowywali się nasi towarzysze w Mass Effect, gdzie pozostawieni sami sobie potrafili w ogóle nie ginąć. W Dragon Age'u nie ma tak dobrze; nawet jeśli polegasz na taktykach i skryptach AI, trzeba wciąż śledzić sytuację i często pomagać każdemu towarzyszowi z osobna.

    I believe in nothing, not the day and not the dark

    Szybkie opanowanie taktyk i techniki rozgrywania bitew jest kluczem do sukcesu - mając na myśli zarówno samo ukończenie gry, jak i czerpanie z niej jak największej przyjemności. Walki czekają na nas co krok, więc jeśli nie radzimy sobie z nimi, użeranie się z zastępami wrogów stanie się drogą przez mękę. W niektórych momentach nawet najbardziej sprawni bojownicy o wolność Fereldenu odczują znużenie, bowiem korytarze pełne demonów albo Mrocznych Pomiotów potrafią ciągnąć się w nieskończoność. Dużo ciekawsze i bardziej urozmaicone są potyczki z bossami i trudniejszymi formami przeciwników - nie dość, że dla średnio doświadczonej drużyny potrafią być wyzwaniem nie do pokonania, co zmusza do wycofania się i powrotu w późniejszym etapie (tak, to zaleta!), to jeszcze nasze oko cieszą efektowne animacje ataków specjalnych oraz ciosów kończących żywot - zarówno szkarad, jak i naszych dzielnych kamratów.

    I believe in nothing, not in peace and not in war

    Również pozostałe animacje prezentują się całkiem dobrze. Najbardziej naturalnie wyglądają one podczas dialogów, choć palmę pierwszeństwa, jeśli o mimikę i wyrażanie uczuć chodzi, wciąż dzierży Bloodlines. Bohaterowie Dragon Age'a żywo gestykulują i przemieszczają się podczas rozmów, wszystko zaś śledzi dynamiczna kamera, przez co gra nabiera filmowego szlifu. Efektywności nie brakuje także cut-scenkom.
    Z kolei oprawa dźwiękowa stoi na typowym dla kanadyjskiego studia najwyższym poziomie - muzyka idealnie oddaje klimat gry, zmienia się w zależności od tego, czy wędrujemy po widnych lasach, czy też ponurych jaskiniach, przybiera na sile podczas starć z przeciwnikami. O ile ścieżki dźwiękowe z niektórych produkcji znikają z pamięci zaraz po ich ukończeniu, o tyle w przypadku Dragon Age'a ma się ochotę na słuchanie utworów skomponowanych przez Inona Zura i wykonanych przez Północno-Zachodnią Orkiestrę Symfoniczną także bez włączonej gry.

    I believe in nothing but the truth of who we are

    Podsumowując, Dragon Age jest grą bardzo dobrą - zarzucić można jej jedynie dość sztampową fabułę, choć nie zabrakło w niej kilku ciekawych zwrotów akcji, ciasne lokacje i zbyt duże natężenie walk. Pozostałe elementy potrafią się obronić, zwłaszcza że aktualna konkurencja na niektórych polach, takich jak interakcja z drużyną, dialogi, wybory fabularne, a wreszcie - co dla erpegów najważniejsze - odgrywanie roli, od dawna zasypia gruszki w popiele i BioWare może co najwyżej starać się prześcignąć inne własne dzieła, zarówno te sprzed dekady, jak i nowsze. Choć gry duchowo bliżej Baldur's Gate jeszcze nie było, to jest zdecydowanie zbyt wcześnie, by ogłaszać nadejście nowego króla. Poczekajmy dziesięć lat, a wtedy dopiero okaże się, czy Dragon Age sprostał nadziejom, jakie w nim pokładano.

    Śródtytuły w recenzji są cytatami z piosenki This is War autorstwa zespołu 30 Seconds to Mars.




    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 51 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.

    « Starsze · 1 · (2) · 3 · Nowsze »

    Sebo250
     

    Wędrowiec
    Temat: Gert powiedzial jedna kwest...
    Dodany: 21.03.2010 o 22:40  

    Gert powiedzial jedna kwestia, która krotko opisuje DA, mianowicie iż znowu wywołuje u niego (również i u mnie) te same uczucie towarzyszace graniu w BG a to najlepsza rekomendacja Dragon Age'a. Gra nie jest idealna, ale grajac w nia bawimy sie rozgrywka i przezywamy znow te piekne uczucie co 10 lat temy przy Baldursach a to dla mnie najwiekszy plus przesłaniajacy wszelkie niedorobki tego produktu.

      
     

    Radny | Komentarzy: 353
    Temat: U mnie takiego uczucia nie ...
    Dodany: 22.03.2010 o 9:18  

    U mnie takiego uczucia nie było. Czułem właśnie, że to coś zupełnie nowego i innego od wszystkich gier, w które do tej pory grałem.

    DA to może być spadkobierca jakościowy, ale z pewnością nie duchowy.

     

    Mieszkaniec | Komentarzy: 3
    Temat: Odnoszę wrażenie, że szukaj...
    Dodany: 31.03.2010 o 10:37  

    Odnoszę wrażenie, że szukając "drugiego Baldursa" gonimy trochę za mżonką. Grając w niego pierwszy raz byliśmy zupełnie innymi ludźmi niż teraz. Zawsze będziemy o nim mówić jak o niedoścignionym ideale - tak to już jest że zwykle gloryfikuje się to co z naszej przeszłości dobrze się kojarzy. Jakoś nie zauważa się wad z perspektywy czasu, a nawet jesli to jest to powrót do "czasów młodości" :). DA to dla mnie naprawdę duże wydarzenie, tym bardziej że tak wiele tytułów wczesniej okazało się rozczarowaniem. Wczesniej podobny zachwyt wzbudził Mass Effect.
    Dlaczego Orishu uważasz że DA nie jest spadkobiercą duchowym Baldursów? Czy mógłbyś to rozwinąć?

      
     

    Radny | Komentarzy: 353
    Temat: Inny świat, inny klimat, in...
    Dodany: 31.03.2010 o 15:24  

    Inny świat, inny klimat, inne podejście do walki, inna grafika, inne, bardziej nowoczesne podejście do interakcji ze światem i towarzyszami. DA jest zupełnie inną grą. Nie jest ani trochę bliższa Baldurom, a zwłaszcza BG1, niż Neverwintery czy Drakensang,pomijając fakt, że jest od nich o wiele lepsza. Duchem najbliżej DA do NwN2, tyle że NwN2 jakiegoś szczególnie pociągającego ducha nie miało.

     

    Mieszkaniec | Komentarzy: 3
    Temat: Orish nie da rady zrobić gr...
    Dodany: 14.04.2010 o 16:33  

    Orish nie da rady zrobić gry z tym samym światem, tym samym klimatem, tym samym podejściem do walki, tą samą grafiką, taką samą interakcją ze światem i towarzyszami. To byłby Baldurs Gate III. Ze starą grafiką. Podobne od strony wyglądu był np. Ice Wind Dale. Moim zdaniem żeby cos było duchowym spadkobiercą nie musi być od razu unowoczesnioną kopią. Oczywiście może powstać gra jak np. Baldurs III z tym samym światem i klimatem ale to będzie kontynuacja pod kazdym pozostałym względem inna. Dragon Age podchodzi mi pod "duchowego spadkobiercę" ze względu na interakcje w druzynie właśnie, na niebanalnych NPCów. Zgoda co do NWN2. Są podobieństwa do DA. Ale nie pod względem miodności czy właśnie tego "uczucia". Ale NWN2 w żaden sposób mnie nie wciągnęło. Podam taki przykład. W DA gram z widoku tuż zza pleców postaci żeby nie uronić żadnego szczegółu. W NWN2 grałem na maksymalnym oddaleniu, bo nawet nie chciało mi sie tego z bliska oglądać. W sumie nie było za bardzo czego.

      
     

    Radny | Komentarzy: 353
    Temat: W DA jest jedynie uczucie w...
    Dodany: 14.04.2010 o 17:09  

    W DA jest jedynie uczucie wyrzynki. Brak jakiegokolwiek utożsamiania się z bohaterem stawia tę grę raczej obok NwN2, a nie BG.

    krytyk
     

    Wędrowiec
    Temat: Orish mnie ta gra wciągnęła...
    Dodany: 06.08.2010 o 13:53  

    Orish mnie ta gra wciągnęła i pozwoliła "wczuc" ;) się w postać. Wiele godzin gry, wiele wyborów moralnych system rozwoju postaci ( w końcu już nie DandD jak w NWN2, widać mamy większy wpływ na rozwój postaci, umiejętnosci odgrywają większą rolę, czego mi brakowało np. w BG albo NWN. Ta gra to cudo, o ile lubimy takie włąśnie gry. ;)

    StaryGracz
     

    Wędrowiec
    Temat: Mnie osobiście gra zawiodła...
    Dodany: 08.08.2010 o 11:37  

    Mnie osobiście gra zawiodła jest dostosowana do młodych gracy uproszczona i spłycona maxymalnie. Czuje się jakbym grał w zwykłe hack and slesza. Małe lokacje, brak swobody, misje poboczne to jakiś żart, domy bez drzwi i okien, brak możliwośći wchodzenia do bydynków, w miastach ludzi mniej niż w oblivionie, wiekszosc po prostu stoi, dialogi sądla dzieci itp itd nie mam zielonego pojecia za co t a gra ma tak wysoka note jako crpg bo jako hack and slash to okej

    krytyk
     

    Wędrowiec
    Temat: stary graczy wydaje mi się ...
    Dodany: 12.08.2010 o 2:55  

    stary graczy wydaje mi się że albo gry nie przeszedłeś i zostawiłęś ją po godzinie grania, albo jesteś jednym z czepialskich wszyskiego ;). Powiedz mi czy w Baldurs Gate 2 mogłeś wszędzie wejść i wszystkie drzwi "były otwarte". Tam też wiele NPC stało. Zresztą jeśli dla ciebie ważne jest żeby ludzie się ruszali to widocznie dla ciebie jest raczej gothic albo oblivion własnie, bo w takich grach jak Dragon Age chodzi chyba o co innego. Misji pobocznych jest dużo część z nich rzeczywiście to przynieś/pozamiataj, ale wśród nich są ciekawsze misje. Gra nie jest bez wad, ale szczerze to mi sie podobała bardzo i nierozumiem ludzi ją krytykujących.
    Stary Graczu daj tej gry szanse, tzn pograj jakieś 10 godzin a napewno zmienisz zdanie...

    StaryGracz
     

    Wędrowiec
    Temat: Mam na liczniku 30 godzin. ...
    Dodany: 20.08.2010 o 12:12  

    Mam na liczniku 30 godzin. Gram w to tylko bo wydałem na to pieniądze, ale dłużej nie dam rady bo gra jest niesamowicie monotonna i nudna. Nie obchodzi mnie jaki był baldurs oceniam i krytykuja ta grę jako rpg a nie klon baldura i zorum że każdy jak coś mu się nie podoba to krytykuje. Ta gra jest dla młodszego gracza głównie dla dzieci i tego się nie da ukryć tak samo jak tego że jest to hack and slesz pełną gębą i dla mnie jest to naprawdę marne rpg ile można siekać te same stwory w kółko. Dialogi może są świetne ale tak jak mówiłem dla dzieci dorosły człowiek takich bzdetów nie chce słuchać. Architektura w grze jest nierealna dla mnie rpg to jest przedewszystkim spójny autentyczny świat a ty mamy bajke dla dzieci nastawioną w 100% na rzeźnie. Tak naprwde zadań pobocznych nie ma bo wykonujemy je podrodze zadań głównego i 90% z nich wykonuje się sama jak lecimy przed siebie i siekamy stworki. Nie mówie już o tym że taktyka jest zupełnie nieistotna, nie trzeba żadnej taktyki wystarczy klikać żadnej strategii. Ja tylko klikam i jeszcze nikt mnie nie zabił niekiedy tylko sie uzdrowię.

    RPGFan
     

    Wędrowiec
    Temat: Zgadzam się z opinia powyże...
    Dodany: 25.08.2010 o 21:13  

    Zgadzam się z opinia powyżej. Jest to hack and slesh godzinami się wycina dziesiątki wrogów reszta to tylko taki dodatek i trzeba sobie powiedzieć że ta gra to niesamowity przerost treści nad formą. W sumie nie wiem po co to marna otoczka, kodeks i te wszystkie rzeczy które na silę próbują z gry czysto zręcznościowej zrobić coś więcej. Pseudo taktyka w tej grze to jakiś żart. Sacred 2 jest lepszy rpgiem od tego, ale nikt nie śćiemnia że to jest czysty hack and slesh

    Morgon
     

    Wędrowiec
    Temat: @RPGFan - chciałeś chyba po...
    Dodany: 27.08.2010 o 16:12  

    @RPGFan - chciałeś chyba powiedzieć: "przerost formy nad treścią"? :-)

    Coż, ja jestem świadom niedostatków i uproszczeń tej gry, jednak nie przeszkadza mi to zanadto. To że fabuła jest sztampowa, wrogów bezsensownie dużo, a interakcja ze światem zbyt mała, jest rekompensowane przez interakcję z drużyną, dość ciekawy klasyczny świat bez niepotrzebnych udziwnień i sposób podania tego wszystkiego (miłe cut- scenki itp).

    O gustach się nie dyskutuje, ale dla mnie ta gra ma w sobie "to coś", co zmusza do ślęczenia godzinami przed ekranem, działa na wyobraźnie i jednocześnie pozwala przymknąć oko na oczywiste niedostatki.

    Frendzel18
     

    Wędrowiec
    Temat: Jest jak mówisz kiedy się m...
    Dodany: 01.09.2010 o 20:24  

    Jest jak mówisz kiedy się ma poniżej 15 lat a tak zwykłe sieczka. Jeżeli ta gra ma to co to dla młodego gracza. na 40 godzin gry 39 to zarzynanie setek wrogów a interakcja w drużynie jest okej, ale dla dzieci. Cały śiat ot parę marnych lokacji.

    RPGFan
     

    Wędrowiec
    Temat: Chodziło o przerost treści ...
    Dodany: 01.09.2010 o 20:27  

    Chodziło o przerost treści nad forma nie pomyliłem się. Chodzi mi o to że cały kodeks, wszystkie treści , scenariusz , marne zadania i sztampowe dziecinne dylematy i dyskusje między członkami drużyny są tylko nie potrzebną przykrywką dla rasowego hack and slasha.

    Morgon
     

    Wędrowiec
    Temat: @Frendzel18: obawiam się że...
    Dodany: 07.09.2010 o 15:06  

    @Frendzel18: obawiam się że nie do końca zrozumiałem, co chciałeś przekazać :-)

    @RPGFan, StaryGracz, etc. : faktycznie - zadania mogłyby być bardziej dojrzałe, jeśli chodzi o poziom trudności (nie liczbę przeciwników!). Ale na litość boską - to nie jest kino moralnego niepokoju, tylko gra RPG :-) A ta z definicji powinna nawiązywać do pewnych schematów, zarówno obyczajowych jak i fabularnych oraz moralnych :) Napiszcie mi proszę, „poszukujący dorosłości”  forumowicze, co tak naprawdę by Was pod tym względem zaspokoiło? Naturalistyczny seks? Wypruwane na ekranie jelita? Realistycznie przedstawione obozy koncentracyjne? Głodujące dzieci? Wojny religijne? Przemoc w rodzinie? A może drobne problemy codzienne przeciętnego Kowalskiego dałyby Wam poczucie dorosłości? Napiszcie, bo mnie bardzo interesuje, jakie cechy powinny mieć gry RPG dojrzałe, nie dziecinne.

    Powiem tak - mając sporo lat na karku i problemy/zmartwienia w życiu codziennym, potrzebuję odreagowania i zanurzenia się czasem w nieco infantylnym świecie fantasy. I nie chciałbym umartwiać się przy grze, która ma być rozrywką. Oczywiście nie chodzi mi o to, że wszystko ma być cukierkowe, heroiczne i czarno-białe, ale pewnej granicy "realistycznego brudu", gry moim zdaniem przekraczać nie powinny. I DA pod tym względem całkiem sobie radzi. Wybory są, choć czasami oczywiste. Nieco brudu i paskudztwa świata (i nie chodzi tu o mroczne pomioty) też jest przedstawione i wystarczy. Większość postaci również nie jest zupełnie jednoznaczna moralnie, choć przyznam - wygłaszane kwestie niekiedy brzmią dziecinnie. Mankamenty DA leżą wg mnie zupełnie gdzieś indziej – tam gdzie są problemy praktycznie wszystkich gier cRPG. Są to problemy dużo poważniejsze niż nadmiar przeciwników, ale to temat rzeka i nie o tym miałem pisać.

    Za to świat gry jest całkiem spójny, fakty dość dobrze się zazębiają, jest stworzona jego historia, geografia, obyczaje, wierzenia, polityka i kultura. To kawał roboty i należy to docenić. To, że komuś nie chce się czytać kodeksu, zagłębić w świecie gry, zauważyć wielu smaczków tam ukrytych, a dostrzega tylko naparzankę (której jest istotnie za dużo), to nie znaczy, że można postawić znak równości między DA, a grami gatunku hack’n’slash.

    Tak więc, choć szanuję opinie odmienne od mojej, to proszę - nie wpadajmy w przesadę. DA może zafascynować również osoby mające awersję do hack’n’slash (czego jestem przykładem) i warto tę grę chociaż zobaczyć.

    Terefere
     

    Wędrowiec
    Temat: To nie jest rpg. To jest ha...
    Dodany: 07.09.2010 o 22:36  

    To nie jest rpg. To jest hack and slash. Cała dyskusja zbędna. Jako rpg to jest nędza z biedą. Spłycona, uproszczona do granic z nastawieniam na walke jak najbardziej nie taktyczna. Jako zręcznośćiówka, klikacz i hack and slesh dał bym tej grze wysoką ocena, ale na miłość boską to nie jest rpg.

    Facet jak bym chciał przeczytać książkę fantazy to bym to zrobił a nie czytał te wszystkie marne wymysły które wymyślił jakiś laik. Świat jest marny i dziecinny wymyślony na prędce przez ludzi nie mających o tym pojęcia chyć jakąś książkę Fantazy to zrozumiesz dlaczego. Świat jest prosty i łątwy w odbiorze wymyślony tak dlatego żeby dzieci nie miały za trudno. Nie wiem w co tu się można wgłębiać takie światy każdy amator fantazy si w 5 minut wymyśli bez namysłu a nawet o niebo lepsze.

    Morgon
     

    Wędrowiec
    Temat: Ciekawe gdzie w tej grze je...
    Dodany: 08.09.2010 o 9:12  

    Ciekawe gdzie w tej grze jest element zręcznościowy? Ja jakoś nie widzę. Książki fantasy też w ogromnej większości nie wybijają się ponad to, co prezentuje gra, a zaryzykowałbym twierdzenie, że są znacznie marniejsze. Poza oczywiście wyjątkami, potwierdzającymi regułę.

    BTW: skoro dyskusja jest zbędna, to nie dyskutuj. Facet.

      
     

    Obywatel Insimilionu | Komentarzy: 10
    Temat: Gra jest po prostu słaba. S...
    Dodany: 08.09.2010 o 11:27  

    Gra jest po prostu słaba. Słaba fabuła, słaba grafika, od początku wszystko wiemy... Nuuda. Wracam do Wiedźmina.

    Morgon
     

    Wędrowiec
    Temat: A propos Wiedźmina - jest o...
    Dodany: 08.09.2010 o 11:53  

    A propos Wiedźmina - jest on nieporównanie bardziej "zręcznościowy" od DA i nieporównanie mniej "taktyczny" :-)

    Nie zmienia to faktu, że też uważam Wiedźmina za grę lepszą od DA :)

    edward
     

    Wędrowiec
    Temat: Morgon-> Od Wiedźmina nikt ...
    Dodany: 08.09.2010 o 23:36  

    Morgon-> Od Wiedźmina nikt nie oczekiwał, że będzie jakoś niesamowicie taktyczny. Odpalając grę już z góry nastawiasz się, że będzie to gra, w której walka będzie miała charakter bardziej "zręcznościowy". O DA od początku trąbiono, że będzie to "duchowy spadkobierca Baldursów" itd itp, i jednak starsi gracze [do których niżej podpisany się zalicza] spodziewali się czegoś bardziej „Baldurospodobnego”. Nazywanie DA grą hack’n’slash, jest lekkim nadużyciem ale niestety tylko lekkim, ponieważ jak w każdym szanującym się h’n’s, także w DA występują TONY wrogów i niestety do sporej części z nich wystarczy podbiec i ją zaklikać „z biegu” nie używając nawet owej osławionej „taktycznej pauzy”. Nie tak to wyglądało w Baldursach ani Icewindach- przynajmniej ja to inaczej zapamiętałem- może jestem „noobowatym” wyjątkiem. Wrogowie byli, to oczywiste ale nie było ich aż tylu, a walka nie polegała na bezmyślnym „zaklikaniu” wrogów. Owszem, zdarzały się momenty w DA, że musiałem trochę pomyśleć nad niektórymi przeciwnikami, ale nie było to jakieś super wyzwanie, któremu nie sprosta zwykły, nawet „każualowy” gracz. Nie chcę, żeby zabrzmiało to tak, że jestem jakiś pro czy coś- chodzi mi o to, że fani Baldursów i Icewindów myśleli, iż doczekają się faktycznego „duchowego następcy” w 3D, nie tylko pod względem fabularnym [swoją droga fabuła DA dla mnie nie stała nawet obok Baldursów, nie mówiąc o naśladownictwie- jest płytko…] czy „głębi„ przedstawionego świata [niestety w DA także jest płytko…] ale też właśnie pod względem walki, której dla mnie w tej grze jest stanowczo za dużo. Oczywiście jeżeli patrząc na DA pod kątem gracza, który nie miał wcześniej styczności z opowieściami z „Forgotten Realms” i nic nie mówią mu zdania typu „będzie jak w starym dobrym BG!”, gra jest faktycznie godna polecenia.
    Pozdro :)
    PS. WIESIEK RZĄDZI!! :D czekam na 2 część :D



    Ten artykuł skomentowano 51 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.

    « Starsze · 1 · (2) · 3 · Nowsze »

    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw